Zarząd Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy przygotował swoją propozycję stawki za wozokilometr w nowej umowie z miastem, która ma obowiązywać do 2031 r. Inną od tych, które jako ostateczne przedstawił prezydent Rafał Bruski.
Wiele zmian w rozkładach jazdy w Bydgoszczy i sąsiednich gminach zaszło lub dopiero zajdzie na przełomie stycznia i lutego. Część z nich nie jest tymczasowa.
Jeśli Miejskie Zakłady Komunikacyjne w Bydgoszczy nie przystaną na ostateczne warunki ratusza, ten może ogłosić przetarg na obsługiwane przez nie linie - zapowiedział podczas środowej (11 stycznia) sesji rady miasta prezydent Rafał Bruski. To oznaczałoby rewolucję w komunikacji miejskiej za dwa lata.
Piotr Bojar 10 stycznia obejmie stanowisko prezesa Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy - zdecydowała w piątek (30 grudnia) rada nadzorcza spółki. Udało się też podpisać aneks do umowy przewozowej, na mocy którego przez dwa miesiące będą kursowały tramwaje i autobusy.
Miejskie Zakłady Komunikacyjne w Bydgoszczy uzgodniły z Zarządem Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej aneks do umowy przewozowej - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie. Do połowy stycznia tramwaje i autobusy miejskiego przewoźnika będą jeździły za dotychczasowe stawki. Co dalej? Nie wiadomo.
Piotr Szałkowski zrezygnował ze stanowiska prezesa zarządu MZK w Bydgoszczy. Spółka i miasto nie doszły do porozumienia w sprawie nowej umowy na przewozy. Związkowcy zapowiadają powrót do strajku.
Trwają negocjacje w sprawie powierzenia Miejskim Zakładom Komunikacyjnym obsługi większości bydgoskich linii autobusowych. Prezydent Rafał Bruski zaproponował, by spór rozwiązał sąd arbitrażowy. Zdradzając na sesji rady miasta szczegóły rozmów, nie powiedział jednak wszystkiego.
Trzy specjalne linie autobusowe zostaną uruchomione w Bydgoszczy w dniu Wszystkich Świętych. Komunikacja miejska będzie jednak uboższa niż w poprzednim roku.
49 fabrycznie nowych mercedesów będzie obsługiwało 11 linii w Bydgoszczy z początkiem nowego roku. Firma Mobilis nie ma jeszcze pełnej obsady tych autobusów, ale zapewnia, że sobie poradzi. Receptą ma być m.in. rekrutacja obcokrajowców, w tym Hindusów.
Waloryzacją stawki za wozokilometr i brakami kadrowymi w Miejskich Zakładach Komunikacyjnych tłumaczył na wtorkowej (18 października) sesji bydgoskiej rady miasta cięcia kursów autobusów i tramwajów zastępca dyrektora drogowców Rafał Grzegorzewski. Przekonywał też, że teraz miejski przewoźnik jest w stanie realizować rozkłady.
- Pokażcie, że macie jaja - tymi słowami prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski zwrócił się do radnych PiS podczas wrześniowej sesji rady miasta. We wtorek (18 października) będzie miał okazję udowodnić, że sam je posiada.
Paraliż komunikacyjny w centrum Bydgoszczy po zderzeniu tramwaju nr 6 z autokarem na rondzie Jagiellonów. Samochody stały w długich korkach, tramwaje zmieniły trasy.
Dokąd zmierza transport w aglomeracji bydgoskiej? - to tytuł debaty, która odbędzie się we wtorek (18 października) w Kujawsko-Pomorskim Centrum Kultury. Organizują ją Bydgoski Ruch Miejski i bydgoski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich.
Nowa trasa nr 42, więcej kursów autobusu nr 92, a z czasem też 91 i 96, oraz tylko pojazdy przegubowe do obsługi linii nr 90 - takie korzystne zmiany w komunikacji międzygminnej sfinansuje gmina Białe Błota. A to nie jest jej ostatnie słowo.
10 bydgoskich motorniczych dostało już propozycję przejścia na 3/4 etatu, są też inne ruchy kadrowe - to efekt cięć w rozkładach komunikacji miejskiej.
- To działanie na szkodę spółki - tak związkowcy z Miejskich Zakładów Komunikacyjnych oceniają wnioski Najwyższej Izby Kontroli. Chodzi o, bagatela, ponad 31,6 mln zł. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że były prezes Andrzej Wadyński jest teraz dyrektorem ekonomicznym miejskiego przewoźnika.
"W Bydgoszczy wystarczyłoby pięć linii tramwajowych. Naprawdę! Tyle, że każda musiałaby kursować co siedem-osiem minut" - napisał na Facebooku jeden z pasjonatów transportu zbiorowego po redukcjach kursów w bydgoskiej komunikacji miejskiej. Pomysłów na jej zreformowanie ma więcej.
Autobusy przegubowe do obsługi linii nr 54 i więcej kursów na tereny pozachemowskie - to niektóre propozycje społeczników na poprawę zredukowanej bydgoskiej komunikacji miejskiej. Co więcej, podpowiadają, gdzie znaleźć na to pieniądze. Porozmawiają o tym z wiceprezydentem Mirosławem Kozłowiczem, gdy ten wróci z urlopu.
- To skandal, co ma się za chwilę wydarzyć - w przededniu cięć w bydgoskiej komunikacji miejskiej mówiła radna PiS Grażyna Szabelska. - Oddajcie tramwaj! - nawoływali dzień wcześniej uczestnicy happeningu w obronie "jedynki".
- Mam na biurku ofertę od innego przewoźnika na część linii autobusowych i zgodnie z prawem mógłbym ją przyjąć - powiedział na środowej (29 września) sesji rady miasta prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. I tłumaczył, że cięcia w rozkładach od 1 października obejmą ok. 6 proc. dotychczasowych kursów.
"Zmiany planujemy wprowadzać tylko na liniach z mniejszą liczbą pasażerów" - tak bydgoscy drogowcy, a za nimi ratusz, zapowiadali cięcia w komunikacji miejskiej. Opublikowane rozkłady pokazują, że - nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu - kłamali.
Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy zdradził, jakich linii dotkną cięcia od października. Lista budzi zdumienie, bo wśród tych tras z "najmniejszą liczbą pasażerów" jest m.in. autobus nr 59, w sprawie którego mieszkańcy pisali listy, skarżąc się na tłok.
Pomysł drogowców, by ograniczyć kursowanie dwóch linii tramwajowych nie spodobał się bydgoszczanom. Brak w weekendowych rozkładach "jedynki" będzie doskwierał mieszkańcom osiedli po zachodniej stronie miasta, którzy już zaczęli wyrażać swoje niezadowolenie.
Bydgoscy drogowcy kompletnie nie poradzili sobie z kryzysem w komunikacji miejskiej. Uwagi mieszkańców od dawna puszczają mimo uszu. A pozwala im na to prezydent Rafał Bruski, który przymyka oczy na niekompetencję.
- Znowu zrobili to bez ładu i składu, kasa idzie w błoto - tak rozkłady jazdy i organizację komunikacji zastępczej podczas zamknięcia fragmentu torowiska na ul. Fordońskiej w Bydgoszczy ocenia Tymon Myga, który już nie raz, nie dwa punktował błędy drogowców.
Miejskie Zakłady Komunikacyjne w Bydgoszczy opublikowały ostrą ripostę do komunikatu drogowców w sprawie planowanych cięć w bydgoskiej komunikacji miejskiej. "Nagła decyzja ZDMiKP może wymagać zwolnień pracowników w grupie motorniczych" - argumentuje miejska spółka.
Siedem-osiem autobusów MZK nie wyjeżdża średnio na bydgoskie ulice każdego dnia od początku września. To efekt ponad 40 wakatów wśród kierowców. Już wiadomo, że antidotum na te kłopoty mają być cięcia kursów.
Bydgoskie autobusy będą jeździły rzadziej nawet w godzinach szczytu, tramwaj nr 1 w weekendy w ogóle, kilkunastu motorniczych zostanie zwolnionych - to nieoficjalne jeszcze informacje o cięciach w rozkładach, które czekają nas od początku października.
Rozkład jazdy to fikcja, autobusy nagminnie nie wyjeżdżają z zajezdni, pasażerowie jeżdżą stłoczeni jak śledzie w beczce - tak wygląda komunikacja miejska w Bydgoszczy. To efekt wieloletnich zaniedbań ekipy prezydenta Rafała Bruskiego. Odpowiedzialny za tę działkę wiceprezydent Mirosław Kozłowicz już dawno powinien wylecieć, jego pensja lepiej byłaby wykorzystana na brakujących kierowców.
54-letni Piotr Szałkowski został wybrany na prezesa Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy. Stanowisko obejmie 1 października.
Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego w czwartek (1 września) zmienią się rozkłady kilkunastu linii autobusowych w Bydgoszczy. Jedna z tych zmian ma jednak inną przyczynę.
Miejskie Zakłady Komunikacyjne w Bydgoszczy nakazały kierowcom, by w zatokach zatrzymywali się minimum dwa metry za poprzednim autobusem, jeśli taki już tam stoi. - To absurd. Większość z nas nie stosuje się do tego polecenia, bo pasażerowie śpieszący się na przesiadkę by nas zjedli - mówią pracownicy miejskiej spółki.
Trzy osoby zostały na placu boju w walce o fotel prezesa Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy. A załoga zdecydowała, że część kwoty wywalczonej na podwyżki pójdzie na wyrównanie pensji protestujących kierowców i motorniczych.
W sobotnie (30 lipca) popołudnie na ul. Jagiellońskiej w Bydgoszczy wykoleił się tramwaj nr 10 jadący w stronę Fordonu. To spowodowało utrudnienia w ruchu.
Prezydent Bydgoszczy: "Sam wskazałem 40 pracowników do wycięcia". Prezes MZK: "Nie mamy przerostu administracji". Komisja rady miasta: "Wszystko jest OK".
Dodanie słowa "nielegalny" w sprawozdaniu było największym problemem komisji doraźnej rady miasta w sprawie MZK w Bydgoszczy. Dyskusja na ten temat trwała kilkadziesiąt minut. Później już bez świadków postanowili zredagować wnioski i zniknęli na dobre.
Czy wy jesteście normalni? - te słowa bydgoskiej radnej Koalicji Obywatelskiej Justyny Polasik świetnie charakteryzują to, co działo się i nadal dzieje wokół protestu w MZK, choć intencje autorki były inne - wypowiedziała je pod adresem zbuntowanych kierowców i motorniczych.
Wraz z powrotem w piątek (8 lipca) na trasy miejskich autobusów i tramwajów w Bydgoszczy ziściły się korekty w komunikacji miejskiej zaplanowane na te wakacje. Przypomnijmy, co się zmieniło.
- Bezwzględnie wyegzekwujemy od MZK kary za niezrealizowane usługi - zapowiada prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. Trwa lizanie ran po proteście.
Na obsługę zastępczych linii podczas protestu załogi MZK w Bydgoszczy miasto, co zrozumiałe, wydało dużo mniej pieniędzy niż na obsługę normalnych linii, ale przewoźnik zarobił więcej niż zwykle. Co ciekawe, jego kursy nie były objęte karami za niepunktualność i jakość taboru.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.