Fot. Krzysztof Szatkowski / Agencja Wyborcza.pl
Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy
Brak wyposażonych placów zabaw nie przeszkadzał mi jako dziecku. Nie było alternatywy i byliśmy skazani na kreatywność, czasem na granicy bezpieczeństwa-mam na myśli choćby zabawy finką. Była też klasyka podwórkowa, czyli Wyścig Pokoju. Graliśmy kapslami z ?koszulkami?-kolorowymi, papierowymi wkładkami z numerem i nazwiskiem zawodnika. Wystarczyło się skrzyknąć, zebrać ?zawodników?, narysować tor kredą na asfalcie, albo butem na piasku. Reszta to wyobraźnia. Popularny był także drobny hazard podwórkowy ? gry w ściankę, byka i dołek. Dołek polegał na tym, by rzucić monetę jak najbliżej dołka i zgarnąć to, co w nim jest. W byku rysowało się prostą linię, obok prostokąt, dzięki czemu powstawało pole karne. Chodziło o to, by rzucić tak, by moneta znalazła się w prostokącie. A ścianka to rzucanie pieniążkiem w ścianę, od której się odbijał i wpadał w jedną z wcześniej rzuconych monet. I choć pierwsze pieniądze zarobiłem inaczej, sentyment pozostaje.
Wszystkie komentarze