Pracownice laboratorium już po nazwiskach poznawały, czego można się spodziewać po zdjęciach. Byli panowie, którzy uwielbiali fotografować się nago. Albo małżeństwo, które robiło sobie erotyczne zdjęcia w atelier. Dziewczyny trochę się pośmiały, ale wszystko pozostawało tajemnicą.
Gala otwarcia festiwalu odbyła się w dawnym Domu Towarowym Jedynak przy ul. Gdańskiej. Tam możemy zobaczyć kilka wystaw, m.in. zdjęcia Maszy Iwasznicowej, Aruny Canavascini, Shuwei Liu, Erica Schuetta. - Potwierdziło się to, co przeczuwałam tworząc Vintage Photo Festival - mówi Katarzyna Gębarowska, pomysłodawczyni i organizatorka festiwalu. - Wierzyłam w powrót do dawnych technik fotograficznych. Cyfra już nie wystarcza.Wielu artystów coraz częściej wraca do analoga lub łączy cyfrę z technikami tradycyjnymi, które patrząc po publikowanych projektach i ostatnich wystawach, przeżywają prawdziwy renesans. Festiwalowi co roku towarzyszy konkurs. Tym razem, pierwszą nagrodę zdobyła Paulina Ząbek za projekt pt. "Próżnia". To seria fotografii opowiadających o chorobie Alzheimera, wykonanych w technice mokrego kolodionu. Laureatem drugiej nagrody jest Piotr Rosiński. Projekt "Entropia, synergia, pustka" to seria fotografii wykonanych w technice cyjanotypii barwionej, prezentujących estetyczną wizję świata autora. Zdobywcą trzeciego miejsca jest Arianna Ancona. Projekt "La Quarta Sponda" ukazuje dramat tysięcy Libijczyków deportowanych w roku 1911 na wyspę Tremiti podczas wojny włosko-tureckiej. Jury zadecydowało też o przyznaniu dwóch wyróżnień. Otrzymali je Łukasz Szamałek "Najgłębsze rzeki płyną cicho" oraz Maciek Iwaniszewski "Strefa tranzytowa" Przyznana została również Nagroda Specjalna za wybitne osiągnięcia Markowi Noniewiczowi - projekt "This is not Still Life". W programie na jutro jest m.in. spotkanie z autorkami książki "Kobiety Fotonu" i wernisaż wystawy pod tym samym tytułem (Muzeum Fotografii, godz. 12), czy wernisaż wystawy "Dawna, Nowoczesna, Pogrobowa: Fotografie z kolekcji Joanny i Krzysztofa Madelskich" i spotkanie z kolekcjonerami (Galeria Farbiarnia, ul. Pomorska 68A/1).
Wierzyłam w powrót do dawnych technik fotograficznych. Cyfra już nie wystarcza. Wielu artystów coraz częściej sięga do analoga lub łączy cyfrę z technikami tradycyjnymi, które przeżywają prawdziwy renesans.
"Kształt wody" - taki tytuł nosi wystawa, dzięki której poznamy piękno Wisły z lotu ptaka.
'Fotografie znalezione na kliszach' - to profil na Facebooku, na którym można obejrzeć zdjęcia sprzed kilkudziesięciu lat. Nie tylko zresztą z Torunia, ale także z innych polskich miast np. Bydgoszczy i Wrocławia oraz spoza Polski, głównie dawnych krajów socjalistycznych. To zbiory kolekcjonera z Bydgoszczy, owoc jego 30-letniej pasji. Szuka zdjęć i klisz na pchlich targach, antykwariatach i portalach aukcyjnych. Chce zachować anonimowość. Równie ciekawe jak same fotografie jest dociekanie w komentarzach, jakie miejsce przedstawia dana fotografia. Na zdjęciu: Przemarsz studentów ul. Szeroką podczas juwenaliów.
Wojewódzka i Miejska Biblioteka na Starym Rynku zaprasza dziś (8.05) o godz. 18. na spotkanie z Ezo Oneir, autorką książki "Burze na słońcu" i fotografką. Pod pseudonimem Ezo Oneir towrzy Agnieszka Mlicka. Dlaczego takim? Bo jej fotografie są oniryczne i ezoteryczne. Są pełne magii, jak sama mówi. Osoby, które decydują się na portret u niej, nie wiedzą w jaki sposób zostaną przedstawione. I czasami są zachwycone, czasami zaszokowane. W ten oniryczny świat artystka uciekła z korporacji. - Zarabiałam dużo pieniędzy i pięłam się po szczeblach kariery. Zajmowałam stanowiska dyrektorskie i menedżerskie w firmach związanych z bankowością i ubezpieczeniami. Byłam pracoholiczką, czyli typem pracownika, którego duże firmy uwielbiają - opowiada artystka. - Wszystko zmieniło się w roku 2012. Miałam wtedy 32 lata. Przeszłam do kolejnej korporacji. Stało się coś potwornego. Mój przyjaciel, który był takim samym typem pracoholika co ja, zmarł. W wieku zaledwie 30 lat. To zdarzenie było dla mnie jak przebudzenie rodem z Matrixa - mówi. Wtedy wróciła do dawnej pasji, jaką jest fotografia i zainteresowała się ezoteryką. Książka, którą napisała, odnosi się do tamtego czasu i jest pomieszaniem fikcji z jej własnymi przeżyciami.
Ten projekt odbił się szerokim echem w całym kraju. Choć zasadniczo jest bardzo prosty: bydgoski fotograf Wojciech Woźniak odwiedził mieszkańców mrówkowca na Bartodziejach. I sfotografował ich duże pokoje. Okazało się, że mówią bardzo dużo o ludziach, ich stylu życia, przeszłości. Twórcy wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu, opowiadającej o 100-leciu niepodległości uznali, że prace Woźniaka, dużo mówią też o wolnej Polsce. I pokażą je na ekspozycji prezentującej dokonania polskiej sztuki ostatniego stulecia. - To duża nobilitacja, znalazłem się w szacownym gronie najciekawszych twórców ostatnich dekad - mówi Woźniak. O samy projekcie Duży Pokój opowiada tak: - Wszedłem do mieszkań starszych ludzi, koło siedemdziesiątki i jeszcze starszych. Rozważałem: fotografować ludzi czy wnętrza? I wybrałem tę drugą opcję. Czułem, że w ten sposób celniej oddam rozmaitość tego bloku i opowiem o osobowości jego mieszkańców. Ściany pokoi gościnnych bardzo dużo o nich mówią. W końcu duży pokój to wnętrze, do którego nie zapraszamy byle kogo. Tu spotykamy się z rodziną, z przyjaciółmi. Tu dzieją się ważne rzeczy. O tym wszystkim opowiadają ściany ich pokoi. To, co dla nich naprawdę ważne, jest w ramkach. Te meblościanki mówią dużo o ich przeszłości, o ich samotności dzisiaj. Wernisaż ekspozycji w CSW jest zaplanowany na 13 kwietnia. Zobaczymy na wystawie sześć fotografii z bydgoskiego mrówkowca.
Jego zdjęcia zdobią magazyny mody, okładki płyt i tomików poezji. Te artystyczne wizje balansują na granicy rzeczywistości i halucynacji. Bydgoszczanin - Marcin Szpak został finalistą Sony World Photography Awards 2018. Zachwycił portretem wykonanym na terenie Zachemu.
Harowałam w korporacjach. Rok po roku. Praca była moim życiem. Aż do śmierci mojego przyjaciela. Też pracoholika.
Dzięki żonie nieżyjącego już bydgoskiego fotografa mamy kolekcję zdjęć architektury modernistycznej z czasów PRL w podgatunku, który dziś nazywa się architecture porn - mówi Katarzyna Gębarowska z Fundacji Farbiarnia. Na czym polega?
Od środowego popołudnia w Galerii UKW przy ul. Szymanowskiego można podziwiać wyjątkowe zdjęcia Anny Hetman. Ta bydgoszczanka, absolwentka filologii polskiej na UMK, fotografuje profesjonalnie od 2010 roku. Specjalizuje się w fotografii czarno-białej. Ma za sobą kilka wystaw w Polsce i w Niemczech. Eksperci podkreślają, że zdjęcia Hetman to dzieła sztuki ocierające się wręcz o malarstwo. Zwracają uwagę na umiejętnie uchwyconą codzienność. Marcin Kowalski z Gazety Wyborczej w folderze do wystawy napisał: " Nie ma w tej sztuce miejsca na fajerwerki, nie ma kakafonii barw, nie ma przypadku. Są emocje, jest piękno, często wyszarpane z brzydoty, są ludzie. Czyli wszystko, czego szukamy w fotografii na najwyższym poziomie". Pisarz i poeta Grzegorz Musiał zauważył: "Sztuka Anny Hetman z determinacją i spokojem przywraca fotografii malarstwo (.) dokonuje się zejścia twórcy do głębin własnej wrażliwości i zmysłu postrzegania, gdzie w prostocie i sile kompozycji, w subtelnej harmonii i kolorystyce - znów łączą się z sobą dwie niegdyś skłócone siostrzyce - malarska i fotograficzna koncepcja obrazu". Wystawa zdjęć, zrobionych w Polsce (wiele z nich powstało w Bydgoszczy) oraz na Ukrainie (głównie we Lwowie), od dzisiaj w Galerii UKW przy ul. Szymanowskiego. Zdjęcia można oglądać do 15 września.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.