Maciej Puto, dyrektor Filharmonii Pomorskiej
W tym roku święta organizujemy w środku trwającego remontu. Co prawda modernizujemy łazienkę, ale cierpi cały dom. Jednak miejsce na wigilijny stół i choinkę jest. Choć pamiętam taki rok, że tak długo odkładaliśmy kupno choinki, że wreszcie biegałem za nią w Wigilię i już nie dostałem. Śmialiśmy się wtedy z żoną, że będziemy pokazywać naszej małej córce wystawy, żeby wiedziała jak wygląda bożnarodzeniowe drzewko.
Dla mnie święta to czas szczególny, bo dzień przed wigilię wypadają moje urodziny. Zwykle byłem przez trochę poszkodowany - dostawałem łączony prezent. Pochodzę z południa. Na Śląsku niemieckim zwyczajem urodziny to bardzo ważne święto. Ci, którzy byli niegdyś pod wpływem Galicji, huczniej obchodzą imieniny. Ja akurat jestem z Sosnowca czyli podpadałem szczęśliwie bardziej pod tą drugą tradycję. Łaczony prezent w dzieciństwie tak mnie bolał, zwłaszcza, że tort ze świeczkami zawsze dostawałem.
W późniejszych latach, kiedy wszystko co trafiało na wigilijny stół trzeba było wystać w długich kolejkach, bardziej mi przeszkadzało, że akurat w dzień urodzin musiałem wystawać godzinami za karpiem, którego wcale nie lubię.
Nie wyobrażam sobie świąt bez gotowania. Uwielbiam kuchnię. U nas w domu łączą się kulinarne tradycje. Żona jest z Podlasia - u niej jadało się barszcz z uszkami, a w moim rodzinnym domu zupę grzybową. Ta w Wigilię była wyjątkowa, bo przygotowywało się ją jedyny raz w roku naprawdę postną, niezabielaną śmietaną.
Wszystkie komentarze