Prof. Dariusz Markowski, szef Społecznej Rady ds. Estetyki Miasta:
Marzy mi się, aby nasza hala targowa w pewnej mniejszej skali oddawała ideę myśli Hali Koszyki, hali targowej w Porto, czy przepięknej hali targowej we Florencji, gdzie lokalne produkty mieszają się ze stoiskami wina, niewielkimi sympatycznymi barami i restauracyjkami. Czy to sen i marzenie? Z całą pewnością nie. Warto pamiętać, że ten zaniedbany do niedawna rejon ścisłego centrum miasta zmienia swoje oblicze. Niebawem rusza budowa teatru kameralnego, rewitalizacja Placu Kościeleckich, dobiega końca budowa biurowca Immobile, usytuowanego na przeciw zabytkowej hali. Trzeba tylko zadbać o estetykę otoczenia, aby hala targowa stała się nowym dopełnieniem przestrzeni miejskiej. I nie można zapomnieć o możliwości parkowania dla potencjalnych klientów. Wspaniałym miejscem na niewielki parking mógłby być przyległy do hali plac, upstrzony obecnie szpetnymi budami, które zwyczajnie miastu o metropolitalnych aspiracjach, chluby nie przynoszą. Tak więc pozwólmy odtworzyć się hali w funkcji nadanej jej przez historię, która jak w miejskim herbie na elewacji otworzy szeroko swoje wrota nam bydgoszczanom. Bądźmy jej gośćmi.
Kamila Kasprowicz, studentka Architektury Wnętrz na UTP:
Dziś otaczają nas nowoczesne centra handlowe i markety, dlatego zabytkowa hala z powodzeniem może zmienić swoją funkcję. Mój projekt obejmuje adaptację wnętrza jednej kondygnacji hali targowej o powierzchni 740m kw. na pijalnię piw regionalnych z zapleczem gastronomicznym. Celem mojej pracy było zaprojektowanie przestrzeni, która poza funkcjami handlowymi spełnia funkcję społeczno-kulturalne i rozrywkowe. Wnętrze podzieliłam na strefy dla pracowników i klientów.
Kamila Kasprowicz
Przy projekcie Pijalni Piw Regionalnych najważniejszą częścią było wpisanie nowych funkcji w zastałą przestrzeń hali targowej w Bydgoszczy. Wytyczenie pomieszczeń zaplecza pijalni, przestrzeni sprzedażowej oraz przestrzeni dla klientów stanowiło bardzo duże wyzwanie ze względu na wysokie zabytkowe okna hali. By nie ingerować w konstrukcję okien i swobodnie wyznaczyć pomieszczenia, część zaplecza została odsunięta od jednej ze ścian o 1,5m pozostawiając tym samym przestrzeń komunikacyjną. Zaplecze stanowi pokój socjalny dla pracowników z małą kuchnią, stołem oraz szafkami, wc damskim i męskim, chłodnią, gdzie przechowywane będą kegi i butelki z piwem, zmywalnia naczyń podzielona na części- brudną i czystą, z których wyprowadzone są windy do baru na antresoli, kuchnia, pokój dyrekcji, wc dla dyrekcji, kotłownia, magazyn do przechowywania żywności, chłodnia do przechowywania żywności. Całe zaplecze pijali zostało przykryte antresolą. Przestrzeń sprzedażową stanowi długi bar na parterze oraz bar na antresoli. Projekt stylowo urządzonym wnętrzem nawiązuje również do historii Bydgoszczy. Wspominać tam będziemy mogli np. Browary Bydgoskie Kujawiak, zamknięte w 2006 r. We wnętrzu znajdą się liczne zdjęcia i pamiątki związane z miastem. nad schodami zaprojektowany został ekran do wyświetlania widowisk sportowych lub organizowania wieczorów filmowych. Założeniem projektowym było stworzenie miejsca w Bydgoszczy, które przysłuży się mieszkańcom miasta i turystom.
Adam Gudell, właściciel Moderator Inwestycje:
Kiedy hala targowa została wystawiona na sprzedaż przez BSS Społem, sam byłem zainteresowany jej kupnem. Oczywiście zastanawiałem się już wtedy, jak zaadaptować obiekt. Jestem przekonany, że miejsce ożywi jedynie komercyjne wykorzystanie. Trzeba przede wszystkim dostrzec kubaturowy potencjał hali. Stworzyć w tak unikatowej w tej części miasta przestrzeni coś, co nie mogłoby funkcjonować w zabudowie sąsiednich kamienic. Zastanawiałem się m.in. nad salą zabaw dla dzieci i siłownią. Myślałem też o obiekcie, który mógłby łączyć funkcje. Centrum zabaw i klub fitness mogłyby działać na różnych kondygnacjach. Podobnie jak kawiarnia czy niewielki dyskont. Taki multifunkcyjny obiekt mógłby się doskonale sprawdzić, zwłaszcza, że tuż obok, w biurowcu Immobile K3, przybędzie niedługo miejsc pracy. Po godzinach pracownicy mieliby gdzie wybrać się na zakupy, uprawiać sport, lub jeśli musieliby zostać w biurze dłużej, byłoby miejsce, gdzie ktoś zaopiekowałby się ich dziećmi.
Bez trudu znalazłby się również najemca, który zaaranżowałby w hali klub. Już kiedy kupiliśmy Pomorzanina, dostaliśmy kilka takich ofert. Na Starym Mieście lokali nie brakuje, ale niewiele ma odpowiednie warunki.
Targowisko zdrowej żywności, świąteczne jarmarki z regionalnymi produktami czy sztuką i rękodziełem - moim zdaniem w takim miejscu nie mają szans powodzenia. Już te okazjonalne, jak bożonarodzeniowy na Rybim Rynku, udowadniają, że to słaby biznes dla wystawców. Przede wszystkim, jeśli chcemy, by obiekt przyciągał na co dzień, nie mogłyby to być targi okazjonalne. Trudno byłoby utrzymać ją z takiego najmu.
Paweł Górny, Społeczny Rzecznik Pieszych:
W hali targowej widzimy potencjał na rozruszanie starego miasta. Po zakończeniu inwestycji to miejsce powinno być także stałym punktem odwiedzanym przez przyjezdnych. Zbiera się już opinia, by nie iść tropem Warszawskiej Hali Koszyki, która się mocno skomercjalizowała. "Zwykły" człowiek nie odwiedzi takiego miejsca. Raczej wzorujmy się na powstałej nieco później Hali Gwardii, która ma po prostu stoiska naokoło, a na środku przestrzeń wspólną, w zależności od potrzeb aranżowaną na stoły lub scenę z widownią, a nawet czasową wystawę historyczną. Należy zadbać, by szyldy stoisk zostały ujednolicone wizualnie. Przykładem mogą tu być restauracje na Jatkach w Bydgoszczy. Strona wizualna stoisk powinna zostać zaopiniowana przez Społeczną Radę ds. Estetyki. Hala wpisuje się też w ciąg spacerowy. Samochód zostawiamy w parkingu Pod Blankami lub wysiadamy na Placu Kościeleckich a następnie pieszo idziemy na Stary Rynek czy do Hali Targowej.
Marcin Heinrich, prezes Klubu Sportowego "Jastrzebie":
Dobrym pomysłem na zagospodarowanie hali targowej jest stworzenie w niej miejsca do jazdy na rolkach lub wrotkach. Hala ma dwa poziomy. W piwnicy widzę szatnie, a na poziomie zero odbywałyby się zajęcia z nauki jazdy na kółkach. Taka forma rozrywki musiałaby być odpłatna i mieć specjalne zabezpieczenia na ścianach. Obecnie ćwiczymy na salach gimnastycznych i w Myślęcinku. W Bydgoszczy nie ma stałego miejsca, w którym można spokojnie oddać tej dyscyplinie. Mam już nawet pomysł na nazwę: Rolkowisko.
Ewa Raczyńska-Mąkowska, konserwator zabytków, wykładowca UTP:
W hali widzę gastronomię i kulturę. Otwarte wnętrze z dużymi stołami, przy których łatwo porozmawiać z nieznajomym. Wyobrażam sobie, że to miejsce powinno promować tradycyjną kuchnię, wyroby, kucharze mogliby gotować na naszych oczach, może nawet w wyznaczonych godzinach zapraszać do wspólnego gotowania gości. Powinno oferować coś extra, lokalne piwa, rzemieślnicze produkty. To ekskluzywne, wiem. Ale myślę, że jest taka potrzeba. Bo w Bydgoszczy sporo pubów dla studentów, w których kupią tanie piwo, albo wódkę. Dla ludzi pracujących, koło 40-tki, a potrzebujących ciekawszej propozycji, niż standardowa elegancka restauracja - oferty brak. Do hali przyciągnęłaby ich dobra kuchnia i na przykład wieczorne koncerty jazzowe. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby na stałe było tu pianino w rogu i przygrywałby ktoś do kotleta. Hala powinna być miejscem - firmą, ze spójną oprawą wizualną, własnymi gadżetami, np. kubkami czy torbami "z hali". Sama w sobie powinna być marką.
Maciej Herold, dyrektor Mistrzostw Świata w Przechodzeniu przez Rzekę:
Widzę Halę Targową w Bydgoszczy jako przestrzeń wielofunkcyjną opartą na kilku nogach. Po pierwsze: gastronomia.
Sercem hali jest przeszklona i doskonale wyposażona kuchnia, w której rotacyjnie co miesiąc powstaje menu autorskie jednego z najbardziej uznanych szefów kuchni na świecie zapraszanych przez Prezydenta Miasta do Bydgoszczy. Przyjeżdża na weekend (wielki aspekt promocyjny), konstruuje menu, robi zakupy na rynku, przeprowadza warsztaty i wyjeżdża zostawiając wszystko w rękach naszego bydgoskiego szefa kuchni. W hali na co dzień znajdziemy kilka knajpek (jak "Time Out Market" w Lizbonie, czy tak często przywoływane warszawskie "Koszyki").
Na końcu będzie to również miejsce, gdzie promujące produkty spożywcze regionu, nasi dostawcy (wystawcy z bydgoskiego Frymarku).
Po drugie: edukacja. Będzie to miejsce, w którym do południa przychodzić będzie młodzież z bydgoskich szkół np. na lekcje zdrowego żywienia, dietetyki, ekologii w żywieniu. Miałem nawet pomysł, by produkować program kulinarny z udziałem najlepszych polskich szefów kuchni, współfinansowany przez miasto i bydgoskich liderów rynku spożywczego.
Po trzecie: kultura. Hala to idealne miejsce do kameralnych koncertów i szkoleń (jak np. "Stary Maneż" w Gdańsku).
Ariel Śliwiński, pracownik UTP:
Mimo wielu zmian społeczno - ekonomicznych handel targowy nadal niesie za sobą wiele korzyści, co jest powodem tego, że wciąż na mapie Europy i świata możemy spotkać funkcjonujące kryte bazary, które stanowią ważny element w rozproszonej tkance miasta. Uważam, że powinniśmy podjąć próbę stworzenia alternatywy dla nowoczesnych rozwiązań handlowych, w których anonimowość i brak bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem znacząco wpływa na zatarcie relacji społecznych. Proponowane przeze mnie rozwiązanie jest sposobem na przywrócenie dawnego ducha nie tylko hali ale i miastu, do którego należy. Tradycja połączona z nowoczesnymi standardami projektowymi jest sposobem na ożywienie przestrzeni publicznej oraz odbudowę więzi społecznych w mieście. Handel jako bardzo istotny czynnik kreujący przestrzeń miejską, we współczesnej formie powoduje jej obumieranie dlatego też poprzez przeprojektowanie starej hali targowej, podjąłem próbę przywrócenia handlu do centrum miasta. W oparciu o nowoczesne standardy projektowe udało się stworzyć tradycyjną przestrzeń handlową, w której liczy się nie tylko transakcja ale przede wszystkim podtrzymanie pewnych więzi społecznych. Okazuje się, że niejednokrotnie niszczejące obiekty handlowe, nadal mogą zaistnieć w tkance miejskiej jako jej istotne elementy o dużej wartości nie tylko architektonicznej.
Krystian Dobosz, twórca bloga Bydgoszcz w budowie:
Jednym z moich hobby jest zwiedzanie nowych miast. Przed wyjazdem szukam w danym mieście ciekawych budynków oraz hal targowych, z takim podejściem zwiedziłem między innymi Bratysławę, Budapeszt, Bukareszt, Barcelonę, Sofię, Lwów, Kijów czy Astanę. W większości tych miast, w ich centrum, znaleźć można hale targowe, które ciągle spełniają rolę dla których zostały zaprojektowane. Takie hale dają zazwyczaj możliwość posmakowania lokalnych potraw w nieturystycznych cenach, zakup produktów spożywczych rzadko spotykanych w sieciowych sklepach i zobaczenie jak zachowują się mieszkańcy miasta.
Moim zdaniem, bydgoska hala powinna pójść tym śladem i zostać przeznaczona w większości na funkcje handlowe - powinno oferować targ żywności i produktów regionalnych oraz lokale gastronomiczne, gdzie można zjeść czy wypić kawę/alkohol. Koniecznie aby gastronomia oferowała wspólną przestrzeń, bez zamykania się w pomieszczeniach (coś jak food courty w galeriach handlowych). Piwnice mogłyby zostać udostępnione dla 2-3 klubów/barów. Wydaje mi się, że najgorsze co może się stać z budynkiem to przeznaczenie hali na muzeum. Odwiedzając nowe miasta, ostatnim na co mam ochotę to zwiedzanie kolejnego muzeum, które na całym świecie działają zazwyczaj na takiej samej zasadzie - wystawa wszystkiego co mamy w magazynie z długim i nudnym opisem.
Hala targowa to nie tylko budynek z początku XX wieku, ale również zewnętrzne stragany. Aby w hali targowej utrzymywał się duży ruch trzeba ofertę cenową dostosować do przeciętnego mieszkańca, łączy się to z niskimi czynszami i mniejszym (lub zerowym) zarobkiem zarządcy. Miasto, szukając nowego zarządcy hali powinno pozwolić na zabudowę wolnej działki biurowcem (w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, na podobnej zasadzie kilka projektów powstało między innymi w Poznaniu). Pozwolenie na zabudowę terenów po straganach biurowcem pozwoliłoby zarządcy zarabiać. Bydgoszcz wygrałaby na projekcie dwukrotnie - hala tętniłaby życiem oraz zniknęłyby kolejne zrujnowane tereny w ścisłym centrum miasta. Dzisiejsza okolica ulicy Przy Zamczysku nie zachęca turystów i mieszkańców do spacerów, z jednej strony zniszczone stragany, z drugiej przedszkole, które jest zbyt brzydkie nawet na przedmieścia syberyjskiego miasteczka. Na szczęście zniknął już obskurny parking z tonami śmieci pod płotami (obecnie budowany jest tam biurowiec).
Piotr Jarecki, współorganizator Frymarku:
Silne przywiązanie do tego, że to powinno być miejsce związane z targiem wyrasta z dzieciństwa. Jak wielu bydgoszczan pamiętam robione tu zakupy. To nigdy nie było urocze miejsce. Nieład, bałagan. Ale jako społeczeństwo bardzo się rozwinęliśmy. Moglibyśmy z tej przestrzeni uczynić handlową wizytówkę miasta. To się sprawdza w innych miastach Europy. Osobiście najbardziej jestem przekonany do modelu berlińskiego. Tamtejsza hala to miejsce, w którym jest gastronomia i kilka sklepów na stałe. Ale raz w tygodniu zjeżdża się większa ekipa i robi rozgardiasz, organizując jarmark. Tak w hali mógłby funkcjonować Frymark. Wybranego dnia w środkowej przestrzeni hali rozstawialibyśmy się ze stoiskami, część mogłaby zagospodarować podziemną część hali. Ożywiona hala wyjdzie na plus dla całej Starówki. Przy okazji ożywi Długą, restauracje wokół. To nie konkurencja. Jedno dodatkowe ciekawe miejsce ściąga jeszcze więcej ludzi.
Ale jest pewien zgrzyt: Frymark jest instytucją, która sama w sobie nie zarabia. Skrzykujemy ludzi, oni mają zarabiać. Czasem rolnicy przyjeżdżają z daleka. Każda stała opłata jest dla nich znacznym kosztem. Nie można ich podnieść, a wydaje mi się, że hala będzie generować wysokie koszty utrzymania. A Frymark nie mógłby w hali działać cały tydzień. Większość naszych dostawców to rolnicy, nie opuszczą swoich gospodarstw.
Dlatego nie jestem bezkrytyczny. Temat jest trudny, mam w sobie dużo pokory wobec niego. Jeszcze zanim zapadła decyzja o zakupie hali przez miasto, słychać było głosy, że Frymark tu by się sprawdził. To cieszy, dowodzi, że nasz jarmark funkcjonuje już jako coś znanego i trwałego. Ale wiem, że dużym problemem dla klientów byłoby np. parkowanie. Szkoda, że zamiast biurowca na Placu Kościeleckich nie powstaje parking. Inna kwestia: mamy mało informacji. Nie znamy kosztów utrzymania obiektu, dokładnej powierzchni. Trudno definitywnie stwierdzić, czy proponowany przeze mnie model byłby optymalny.
Szymon Muszyński, architekt z bydgoskiego biura GM Architekci:
Życzyłbym sobie i wszystkim bydgoszczanom, by w naszym mieście były szanse na stworzenie drugiej Hali Koszyki. Ale, ze względów ekonomicznych, to nierealne. Dlatego myślę, że o hali trzeba myśleć w innych kategoriach. To mogłoby być miejsce, roboczo nazwę je centrum animacji kulturalnych i środowiskowych.
Hala mogłaby zostać przestrzenią ekspozycyjną, ale bez zdefiniowanych na sztywno funkcji: centrum gastronomiczne, czy targowisko. To powinna być przestrzeń gotowa na przyjęcie różnych podmiotów: i kulturalnych, i handlowych, i biznesowych.
Halą powinno zarządzać stowarzyszenie, czy fundacja, która integrowałaby środowisko, którego nie stać na to, by zaistnieć w tym miejscu na zasadach komercyjnych, ale sama byłaby neutralna. Krótkookresowo hala byłaby wykorzystywana do realizacji różnych pomysłów. Tu mogłyby odbywać się koncerty, wystawy, warsztaty dla dzieci. Jednocześnie hala, podobnie jak sala w Muzeum Wodociągów, byłaby udostępniana firmom i organizatorom eventów na zasadach komercyjnych.
W podobny sposób myśleliśmy tworząc Kamienicę 12. Ale tu ogranicza nas niewielka przestrzeń, nie jesteśmy w stanie zrealizować wszystkich pomysłów, otworzyć się na wszystkich.
Hala jest w złym stanie technicznym, wnętrze wymaga wielu działań odtworzeniowo-ratunkowych, sporych nakładów.
Łukasz Gliński, właściciel fabryki Llloyda:
Nie będę oryginalny. Według mnie hala targowa powinna nią pozostać. Potrzeba jej tylko świeżego spojrzenia. W hali targowej widzę strefę gastronomiczną połączoną ze sprzedażą produktów naturalnych m.in. owoców, warzyw, mięsa ale także przypraw, kawy czy herbaty. To wszystko musiałby być przedstawione w jednolitym stylu. Każdy sprzedawca zamiast obskurnego boksu miałby do dyspozycji pięknie, wykończone drewniane stanowiska. Całość dopełniały by warsztaty kulinarne. Nie sztuką jest zaproponować wydarzenie, które będzie odbywać się w hali raz w tygodniu. Sztuką jest przyciągnąć do tego miejsca ludzi przez siedem dni w tygodniu. Jestem w trakcie odnawiana fabryki Lloyda, od samego początku zwracam uwagę na to, by uzupełniała ona wizerunek miasta.
Marek Iwiński, Plastyk Miejski:
Doskonała lokalizacja hali targowej, Centrum Miasta, bliskie sąsiedztwo Starego Rynku pozwala stworzyć obiekt o kulturotwórczym charakterze, a zarazem będący miejscem promocji miasta i regionu. Interesująca architektura z początku XX w., o atrakcyjnej formie skłania do myślenia o tym miejscu w sposób szczególny. Budowle tego typu zyskują coraz więcej zwolenników, gdzie adaptowane są na centra sztuki i biznesu oraz handlu. Myślenie w taki sposób o hali powoduje, że nie zamykamy możliwości takiego miejsca w sposób jednokierunkowy. Pozostanie w tradycji handlu, w formie sprzedaży regionalnego produktu w połączeniu z dobrym rzemiosłem, mini browarem oraz otwartą formą galerii sztuki, gdzie dzieła malarstwa czy rzeźby wypełniałyby przestrzeń handlową, jak ma to miejsce choćby w Starym Browarze w Poznaniu, jest ciekawym rozwiązaniem. Forma kawiarni czy klubu zbudowana na antresoli dodatkowo wzbogaciłaby ofertę obiektu. Z racji na szklany po części dach, podłoga hali mogłaby zostać w części zbudowana ze szkła, gdzie do pomieszczeń użytkowych w najniższej kondygnacji docierałoby dzienne światło tworząc wyjątkowy klimat tego miejsca, gdzie funkcjonowałaby winiarnia oraz mini browar z rzemieślniczym piwem. Mogłaby się pojawić również mała scena, gdzie organizowane byłyby koncerty o charakterze klubowym.
Przemysław Buczkowski, restauracja Karramba:
Hala potrzebuje kilku rozwiązań. W Warszawie mamy Halę Koszyki i Halę Gwardii. W pierwszej świetne restauracje, w drugiej oprócz jedzenia są też sprzedawcy, którzy wystawiają się ze swoimi produktami. Czymś takim powinniśmy się kierować. Byłem ostatnio na wycieczce w Budapeszcie, tam również odwiedziłem halę, która w środku zachwyciła mnie różnorodnością i tłumem ludzi. Środek naszej hali idealnie nadaje się na stworzenie w niej kilku restauracji z białymi talerzami. Nie chciałbym by wprowadzono tam bary szybkiej obsługi i plastiki. Każde miejsce, które będzie miało pomysł i ciekawe miejsce będzie miało gości. W innym przypadku nie wróżę hali przyszłości.
Justyna Gotowicz, Gotowicz Team:
Hala Targowa to przepiękny budynek, który w przyszłości powinien stanowić centrum spotkań mieszkańców. Dzisiaj za zakupy chodzę przede wszystkim na Plac Piastowski, którego dni są policzone. To miejsce jest szare i brzydkie. Co innego hala, w której widzę "ryneczek" z prawdziwego zdarzenia. Pietruszka, kolorowe owoce i warzywa, przyprawy i zioła na wagę, a nie kolejne ubrania, które już nie mieszczą się w naszych szafach.
Bydgoski Generator Kreatywności - to propozycja Stowarzyszenia Pracownia.
Tak stowarzyszenie o nim opowiada:
Sercem pomysłu jest społeczność, ludzie tworzący nasze miasto. To dla
nich ma być przystosowane bydgoskie śródmieście, a w szczególności
zabytkowy gmach Hali Targowej. Konieczne jest, aby otworzyć się na
każdego mieszkańca Bydgoszczy, nie tylko na wybrane grupy wiekowe bądź
zawodowe. Jak tego dokonać? Proponujemy następujące rozwiązanie:
Na początek - jak widzimy miejsce.
Halę targową można podzielić na trzy strefy: piwnicę, parter i antresolę.
1. Parter. Wyobraźmy sobie, że wchodzimy do hali w której
wygospodarowana jest przyjazna, otwarta przestrzeń wielofunkcyjna z
małą sceną, oraz wydzieloną strefą gastronomiczną, miejscem na kilka
food-trucków albo kuchnię społeczną. Widzimy miejsce spotkań, gdzie
możemy usiąść i dobrze zjeść, a na scenie przygrywa lokalny zespół lub
busker (artysta uliczny). Najciekawsze dopiero przed nami, bo widzimy
zaproszenie na odbywające się tutaj cyklicznie lub okazjonalne
wydarzenia. Co tydzień w niedzielę jarmark z lokalnymi produktami, w
weekendowe wieczory pokazy, koncerty lub spektakle, a na co dzień
bydgoska agora, miejskie forum z wolnym dostępem do mikrofonu. Mamy
tutaj sprytnie wplecioną przestrzeń wystawienniczą, dzięki której
lokalni artyści mogą pokazywać swoje prace, niejako przemycając je do
świadomości odpoczywających na parterze. Całość wykończona kolorowo,
ale bez przepychu. Design odważny ale nie przekombinowany.
Widzimy również zaproszenie do Piwnicy i na Antresolę.
2. Piwnica. Schodzimy zatem do Piwnicy, gdzie oczom naszym ukazuje się
przestrzeń warsztatowa - trafiliśmy do otwartego warsztatu rzemiosła
wszelakiego (makerspace). Miejsce to, wypełnione infrastrukturą,
narzędziami, maszynami, pozwala na spełnienie najśmielszych pomysłów i
projektów.
Inkubator kreatywności dla projektantów, rzemieślników, artystów,
pasjonatów, specjalistów i domowych majstrów. Pełne fachowej wiedzy i
ludzi, którzy skorzy są do podzielenia się swoją pasją.
Tutaj, przy pomocy dostępnych narzędzi można zmaterializować własne
pomysły, zwłaszcza te, na które w domu nie ma miejsca. Efekty naszej
pracy można pokazać na parterze, albo poczekać z tym do niedzielnego
jarmarku.
Cykle szkoleniowe z poszczególnych dziedzin oraz biblioteka zasobów
(bezpłatna wypożyczalnia narzędzi) daje nam miejsce, które wspomaga
rozwój osobisty, a synergiczne połączenie różnych dziedzin może dać
niespodziewane efekty.
Jeśli zgłodnieliśmy, albo chcemy odpocząć - wychodzimy na parter.
3. Antresola. Parter w hali targowej jest bardzo wysokim
pomieszczeniem, w którym - aby w pełni wykorzystać kubaturę - można
zaaranżować antresolę. Oto nasza cicha przestrzeń, ostoja wiedzy.
Miejsce do skupienia, stanowiska do pracy samodzielnej (np. z
komputerem lub książką) oddzielone od zgiełku parteru, dwie salki do
spotkań lub szkoleń w małych grupach, pracownia cyfrowo-technologiczna
(druk 3D, elektronika), biuro (co-working). Tutaj mogą odbywać się
rozmaite szkolenia tematyczne dla grup w każdym wieku - od
najmłodszych po seniorów.
Oprócz samego gmachu jest jeszcze plac przylegający do nieruchomości,
dla którego najpraktyczniejszym rozwiązaniem będzie stworzenie miejsc
parkingowych.
Hala Targowa stałaby się wizytówką miasta, jako przyjaznego rozwojowi
mieszkańców i ufającego oddolnym akcjom non-profit. Powielanie skupisk
restauracji (ul. Jatki jest dwieście metrów obok, a cała starówka
wypełniona jest różnymi restauracjami), pijalni piwa (przy Placu
Kościeleckich i na ul. Długiej istnieją podobne placówki) lub
zamykanie się na określone grupy społeczne (pomysł z gastronomią dla
czterdziestolatków, jazdą na rolkach lub siłownią dla pracowników
pobliskiego biurowca) nie do końca eksploatuje potencjał tego miejsca.
Oczywiście strefa gastronomiczna i okazjonalne jarmarki to znakomity
pomysł, godny poświęcenia części przestrzeni, lecz nie zbudujemy na
tym społeczności. Warto trochę odejść od komercyjnego, konsumpcyjnego
charakteru targowiska i gastronomii, gdzie na każdym kroku trzeba
wydawać pieniądze i pójść w kierunku rozwoju, tworzenia, kreatywności
i rozwijania pasji.
Stowarzyszenie Pracownia zawiązało się w 2017 i ma na celu stworzenie
otwartego warsztatu technologicznego wraz z przestrzenią
wypoczynkową. Jako organizacja non-profit mamy opracowany plan
wdrożenia, który zakłada sprawne funkcjonowanie przestrzeni. Jeśli
pomysł się Wam podoba, zapraszamy do naszej ekipy i będziemy tworzyć
to miejsce razem!
Wszystkie komentarze