Co na to biegły?
O ocenę zdarzenia sprzed 73 lat poprosiliśmy biegłego sądowego z zakresu techniki samochodowej i rekonstrukcji wypadków drogowych z listy Sądu Okręgowego w Bydgoszczy Józefa Kołcona. - Zakładając, że droga hamowania wynosiła sześć-osiem metrów, a hamowanie było na nawierzchni pokrytej śniegiem, to prędkość na początku śladów hamowania wynosiłaby maksymalnie 21-25 km/godz., a więc nie była duża. Potwierdza to położenie roweru w nieznacznej odległości od toru jazdy samochodu - ocenia biegły. - Z uszkodzeń auta nic nie wynika, bo nie są widoczne. Natomiast z uszkodzeń roweru można wnioskować, że uderzenie nastąpiło w przednie koło, ale trudno ustalić mechanizm zderzenia. Nie są widoczne uszkodzenia tylnej części roweru, a więc nie było to najechanie na niego z tyłu przez jadący samochód. Rower prawdopodobnie był po wypadku przemieszczony, gdyż tuż obok śladów hamowania widoczne są, po prawej stronie, ślady na śniegu, które mogą wskazywać na miejsce upadku rowerzysty. Do tego widoczne na fotografii położenie roweru, kapelusza i torby położonej na tylnym kole wskazuje, iż ktoś po wypadku przesunął pojazd oraz pozbierał te rzeczy - wylicza. I dodaje: - Widoczna jaśniejsza plama na nawierzchni pokrytej ujeżdżonym śniegiem może wskazywać miejsce upadku rowerzysty oraz przykrycie śladów krwi śniegiem pobranym z pobocza. Należy pamiętać, że pomimo nieznacznej prędkości rowerzysta mógł doznać poważnych obrażeń z uwagi na konstrukcję nadwozia samochodu, która w tamtym czasie nie uwzględniała wymogów bezpieczeństwa stawianych dzisiaj produkowanym pojazdom. Szkoda, że dostępna jest tylko jedna perspektywa i to słabej jakości. Z położenia śladów można jeszcze wnioskować, że prawdopodobnie rowerzysta był z prawej strony samochodu, ale nie ma wystarczających dowodów, aby coś więcej powiedzieć.
Wszystkie komentarze