Portret pierwszy: Joanna Witt-Jonscher
Miała aurę skandalistki. Mówią, że gimnastykowała się nago w oknie, w powłóczystych szatach snuła się po mieście ze swoimi pudlami ubranymi w wełniane swetry, z zazdrości potrafiła rzucić w męża ciastem w Cristalu, tylko dlatego, że rozmawiał ze swoją pacjentką.
- Była kolorowym ptakiem, reprezentantką bohemy -mówi Kiss-Orska. - Prowadziła bujne życie towarzyskie, w jej domu Iwaszkiewicz recytował wiersze, na pianinie grał Rubinstein, przedstawienie dał teatr na Tarczyńskiej poety Białoszewskiego.
Jonscherowie po wojnie mieszkali przy ul. 20 Stycznia (początkowo to ul. 24 Stycznia). Mąż Joanny był lekarzem, miał gabinet przy al. Mickiewicza 9. Ona ? artystką.
- Malować zaczęła, gdy córka Barbara poszła na studia na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych - opowiada Kiss-Orska. - Była stałą bywalczynią kawiarni, teatrów, pisała recenzje. Bardzo dbała o czystość Łuczniczki, często przychodziła do parku z wiaderkiem i myła pomnik.
Zmarła 2 marca 1982 r. Na nagrobku na cmentarzu ewangelickim wyryto: artystka, malarka. Do Słownika Malarzy Polskich trafił biogram jej córki, Barbary, której obrazy na aukcjach do dziś osiągają wysokie ceny.
Wszystkie komentarze