W lokalu przy Gdańskiej 33 kiedyś działał sklep rybny, a od półtora roku Carrefour Express. Właśnie zakończył działalność. To trzecia z rzędu pusta witryna na ul. Gdańskiej w pobliżu Placu Wolności. Wkrótce opustoszeje kolejny lokal.
Od 31 lipca 2015 r. przy ul. Gdańskiej 33 działał franczyzowy market sieci Carrefour Express. Kupić w nim można było m.in. produkty spożywcze, napoje, warzywa i owoce, prasę, a także hot-dogi i kawę parzoną w ekspresie. Sklep powstał w miejscu, w którym przez pół wieku działał duży sklep rybny. - Za Gierka to było jedyne miejsce, gdzie sprzedawano świeże ryby - wspomina Zygmunt Wiarek z salonu fryzjerskiego Kosmyk. - Przed świętami Bożego Narodzenia już w nocy ustawiały się kolejki po karpie. Był taki tłok na ulicy, że nie można było przejść.
- A w latach 70. to były tam nawet małże - wspomina Sławomir Michorzewski, stały klient zakładu fryzjerskiego.
Teraz przy Gdańskiej 33 witryna znów jest pusta. To już kolejna na odcinku od Placu Wolności w kierunku skrzyżowania z ul. Śniadeckich. Po sąsiedzku straszą puste okna dawnego sklepu z pościelami 'Śnieżka' przy ul. Gdańskiej 31. Działał w tym miejscu od 1960 roku. Został zamknięty w sierpniu ubiegłego roku - Sklep od pewnego czasu nie przynosi nam zysków. Mamy za duży metraż, jak na nasze dochody. Zwracałam się do ADM-u w tej sprawie, pytałam czy nie ma możliwości podzielenia budynku. Niestety nie wyrazili zgody - ubolewała właścicielka.
Z drugiej strony kolejne puste okna. Nad drzwiami widać jeszcze ślady po napisie Marconi. Przez długi czas mieścił się tu sklep z galanterią. Po jego likwidacji żaden z najemców nie działał pod tym adresem zbyt długo.
Już niedługo na Gdańskiej światła zgasną w kolejnej witrynie. Salon Kosmyk po 120 latach też znika z rynku. Szatnia, kabiny dla klientek, świetnie zaopatrzona perfumeria - tak Kosmyk wyglądał pod koniec XIX w. To najstarszy w Bydgoszczy salon fryzjerski. Stworzył go mistrz Jerzy Sikorski. Było elegancko, cicho, dyskretnie. Tu strzygły się żony generałów, partyjnych dygnitarzy, szemranych biznesmenów. Swoich fryzjerów mieli prezydenci, dyrektorzy fabryk, biskupi. - Teraz, niestety, jesteśmy zmuszeni powiedzieć 'dosyć'. Wykończyła nas ekonomia. Zrobiliśmy zebranie, decyzja o zamknięciu była wspólna. Mamy 350 metrów powierzchni, zabijają nas rachunki za media - opowiada właściciel salonu.
Wszystkie komentarze