mat. Katarzyny Gębarowskiej
Historia bydgoskich fotografek
Katarzyna Gębarowska: - Pierwsze bydgoskie fotografki najczęściej były pannami, wdowami, rozwódkami - opowiada. - To zbiór kobiet samodzielnych. Czasem z wyboru, czasem z konieczności. Fotografia była dla nich źródłem utrzymania. Można powiedzieć, że to w pewnym sensie zawód emancypacyjny.
Jak żyły?
- Trudno generalizować: pochodziły z różnych środowisk, kształciły się w różnych warunkach. Jedne uważały się za artystki, inne za rzemieślniczki i należały do cechów. Niektóre zakłady odziedziczyły, inne otworzyły za własne pieniądze. Łączy je fakt, że nie robiły zdjęć w plenerze. Żadna z bydgoszczanek nie weszła do kanonu. Ale ich historii dotąd nikt nie badał. Czas ten kanon napisać na nowo.
Ile ich było?
- Pełnej liczby nie znam. Ale w 1937 r., na pierwszym zebraniu Cechu Fotografów w Bydgoszczy, stawiają się cztery kobiety, które prowadzą własne zakłady fotograficzne. Z książki adresowej wynika, że było ich sześć.
Wśród nich Jadwiga Szopieraj, która prowadziła przez kilkadziesiąt lat zakład przy ul. Świętojańskiej 8, Joanna Czajkowska, która otworzyła zakład przy Farnej 4 później, na przełomie 1937 i 1938 r, czy Ludwika Trzaskowska, która zaczęła pracować w Bydgoszczy przed wojną, w 1936 r., w studio przy placu Wolności.
Wszystkie komentarze