- Osobiście nie jestem zadowolony z merytorycznego poziomu kampanii. Popełniliśmy sporo błędów organizacyjnych - przyznaje Marcin Sypniewski, rzecznik akcji 'Bruski musi odejść'. Gość programu 'Gdańska 27' odniósł się do poprzedniego odcinka, gdy gościem Remigiusza Jaskota był prezydent Rafał Bruski. - W tym studiu prezydent posunął się za daleko. Gdyby poseł Paweł Skutecki nie był człowiekiem honorowym i nie chciał pozywać prezydenta swojego miasta do sądu, to pewnie doszłoby do procesu o naruszenie dóbr osobistych - mówi Sypniewski. Fiasko zbiórki podpisów było jego kolejną porażką. - Prezydent Bruski w 2006 roku w wyborach na radnego dostał niecałe 500 głosów, mniej ode mnie. W miarę upływu czasu można przekonać do siebie coraz więcej osób. Zebraliśmy 25 tys. podpisów. To od nas zależy, czy ludzie, którzy nam zaufali potraktują nas jak wakacyjną miłość, czy to uczucie przetrwa i będziemy mogli budować lepszą, dumną Bydgoszcz - mówi Sypniewski. Tematem była m.in. liczba zebranych podpisów i ich zniszczenie w toruńskiej firmie. - Być może środowisko prezydenta przestraszyło się akcji i szukało firmy, która jest w stanie zniszczyć dużą ilość dokumentów, ale firma w Toruniu była najbliższa i najtańsza - mówi rzecznik akcji.
Więcej rozmów z serii 'Gdańska 27' na stronie [KLIK] oraz
na Facebooku [KLIK].
Wszystkie komentarze