O tym, że bydgoską komunikację miejską trzeba zmienić - nikogo z korzystających z niej pasażerów przekonywać nie trzeba. Z jednej strony mamy zbyt małą częstotliwość kursów, obcinanych przez lata rządów prezydenta Rafała Bruskiego, a pogłębioną nierozwiązaniem problemu braku kierowców autobusów. Z drugiej zaś czkawką odbijają się rozkłady fatalnie układane przez Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej, czego efektem są pokrywające się kursy, a także brak reakcji na sugestie korekt, bo "to my wiemy wszystko najlepiej".
Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Wszystkie komentarze