Tekst pochodzi z „Gazety Młodych", comiesięcznego dodatku do tygodnika lokalnego „Gazety Wyborczej" w Bydgoszczy i Toruniu. Jego autorką jest Julia Olejnik z XV LO w Bydgoszczy.
JESTEŚ MŁODĄ OSOBĄ, która chciałaby pisać do „Wyborczej"? Zgłoś się do nas.
Ze słowem „dojazd" kojarzy się komunikacja miejska czy może ludzie oddaleni o kilka kilometrów od miejsca docelowego. Tych kilometrów nie zawsze jest kilka, a dojazd nie zawsze jest sprawny i adekwatny do zajęć lekcyjnych.
Do szkoły dojeżdża głównie młodzież z pobliskich wsi. Osoba, która jest przynajmniej w najmniejszym stopniu świadoma przywilejów życia na wsi, wie, że rozkład kursów autobusowych się do nich nie zalicza. Rozmawiałam z uczniami spod Bydgoszczy, którzy dojeżdżają do swoich szkół.
Gracjan Gawrysiak uczęszcza do Zespołu Szkół Zawodowych im. gen. Maczka w Koronowie. Do szkoły wstaje ok. godz. 6, a o 6.40 na przystanek podjeżdża autobus. Gdyby Gracjan się spóźnił, byłby zmuszony czekać trzy godziny na następny i jedyny już transport pozwalający mu uczęszczać na jakiekolwiek lekcje.
Co myśli o dojazdach? Miejscowość, w której żyje, nosi nazwę Wiskitno. Dojazd jest ciężki, trzy główne autobusy na niewiele się zdadzą. Warto zwrócić uwagę na kierowców – nie zawsze odjeżdżają o ustalonych porach. Co z wysypianiem się? – Brak snu stał się dla mnie czymś normalnym – mówi. – Odbija się to na nauce. Matematyka jest lekcją, na której energia zaczyna ze mnie wyparowywać, a przez zmęczenie nawet najłatwiejsze przykłady stają się skomplikowanymi zadaniami.
Najgorsze w dojazdach: tłok, ciężki plecak na barkach, co w rezultacie przyczynia się do bólu pleców. A kierowcy? Wiele można usłyszeć na ich temat. Nie zawsze zatrzymują się na przystankach, nie zwracają uwagi na pasażerów.
Dojazdy często kumulują niezbyt dobre emocje. Przeszkadzają one w kontaktach międzyludzkich szczególnie ograniczonym czasem spotkań towarzyskich. Ciągłe rozplanowywanie każdego wyjścia ze znajomymi potrafi być męczące, ale po dłuższym czasie wchodzi w nawyk.
Nie tylko Gracjan jest tym wymęczony. Jego koledzy pochodzący z Szubina muszą wstawać po godz. 4. Nauka? Czas wolny? Trudno pogodzić te dwie rzeczy z codziennymi powrotami ok. godz. 18. Czasami trzeba wybrać to, co się uważa za istotniejsze w danym momencie. – Jeżeli ktoś chce się uczyć, automatycznie ucieka mu czas na hobby, relaks – mówią.
Czy osoby dojeżdżające czymś się wyróżniają? Wolą pozostać same. Na uboczu. Bez zbędnej rozmowy z kimkolwiek. Marzą tylko o jednym. O śnie.
Za to dojeżdżających cechuje umiejętność organizacji czasu i jego planowania. Dzieci z miasta mogą dać się ponieść chwili, bo nie mają do wyboru dwóch, trzech środków lokomocji.
Jakieś niesprawiedliwości? Miejska młodzież otrzymuje przywileje w postaci nawet najzwyklejszej, tańszej karty miejskiej. Dzieci spod miasta na to liczyć nie mogą, o ile nie są z ościennych gmin. – Ceny biletu miesięcznego nieustannie rosną – mówi Gracjan.
Wiktoria Binkowska, uczennica Liceum Ogólnokształcącego im. Leona Wyczółkowskiego w Koronowie, niebywale przyzwyczaiła się do dojazdów.
Wstaje o godz. 5.30, ma na szczęście bezpośrednie połączenie. Z punktu początkowego, jakim jest miejscowość Wierzchucin Królewski, dojazd do Koronowa nie jest najgorszy. Ale już rozplanowanie godzinowe jest istną niedorzecznością. Mała liczba kursów zmusza Wiktorię do ścisłego trzymania się dwóch autobusów o wyznaczonych godzinach.
Czy te ograniczenia na coś wypływają? – Na pewno na czas poświęcony sobie, zmęczenie wpływa negatywnie na samopoczucie – opowiada. – W momencie, gdy lekcje zaczynają się o godz. 9, większość klasy się cieszy, a dojeżdżający przeklinają jedyny autobus o godz. 6.50.
Podobnie jest z powrotami. Godziny spędzone na przystanku dłużą się w nieskończoność. Najgorzej jest w zimne dni. Jednak mimo zmęczenia Wiktoria docenia dobrą stronę dojazdów. Oczekiwania wykorzystuje na czytanie. Nawiązuje też relacje z osobami również spędzającymi tak wiele czasu w autobusie PKS. – Można poznać tych, którzy byli blisko, a wcześniej nie dane było z nimi rozmawiać – mówi.
Tuż po ukończeniu podstawówki Mateuszowi Orłowi dane będzie praktykować jazdę autobusem pięć dni w tygodniu. Wstawanie po godz. 5 oraz przestawienie swojego zegara biologicznego będą sporym szokiem dla organizmu. Jak nastawienie? Mateusz wie, że będzie ciężko. – Wstawanie, stres wiążący się z dojazdem do szkoły – staram się na to psychicznie przygotować – wyznaje.
Jak dojazdy mogą wpłynąć na jego życie? – Liczę się z tym, że nieustanne uczucie wyczerpania będzie dawało się we znaki – mówi. – Chciałbym jak najlepiej wywiązywać się z postawionych zadań. Poziom w szkole będzie wyższy i zostaną osoby najbardziej przykładające się do materiału.
Mateusz boi się, że będzie musiał wcześniej kłaść się spać i zabraknie mu czasu na naukę. Czy cieszy go coś w rozpoczęciu nauki w szkole, do której musi dojeżdżać? – Nic, nic nie widzę – mówi. – Nowa klasa? Nowa szkoła? Nowe nawiązywanie przyjaźni? Raczej wyobrażam sobie zmęczenie, które stworzy barierę trudną do przebicia.
Czy osoba dojeżdżająca może zostać potraktowana przez rówieśników inaczej?
Według Mateusza – tak. Brak czasu na spotykanie się z rówieśnikami spowoduje niechęć.
Tylko nie zawsze zważamy na to, że zwykła rozmowa również niekiedy męczy. Dojazdy są utrapieniem dla wielu dzieci. Często stanowią barierę dla rozwoju.
Sama byłam osobą dojeżdżającą. Wiem, co oznacza ciągłe wstawanie o świcie. Szkoła w naszych oczach podupada, a my rzadko czerpiemy przyjemność z zajęć dodatkowych, które mogłyby nas rozwinąć.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Skoro gminy i powiaty nie radzą sobie ze zorganizowaniem sprawnego transportu publicznego, powinny włączyć się władze wojewódzkie i krajowe. To marszałek Całbecki jest odpowiedzialny za organizację transportu na terenie województwa.
Zamiast marnotrawić publiczne skądinąd pieniądze na megalomańskie projekty w stylu KPD czy centralnego lotniska, należałoby przekierować te środki na podstawowe potrzeby, czyli m.in dojazdy do szkół i pracy. To samo dotyczy środków wojewódzkich, ale marszałek woli dołożyć grube miliony (chyba 200, ale nie jestem pewien, niech mnie ktoś poprawi) do centrum konferencyjnego dla prywatnej instytucji na Camerimage. Za te pieniądze można by zorganizować dowozy i powroty ze szkół na terenie całego województwa na kilka lat. Ale tym się za bardzo nie ma jak pochwalić, a na przecięcie wstęgi centrum przyjadą wszystkie telewizje...
Pamiętajmy o tym przy kolejnych wyborach...
Ich codzienność w szkole średniej to permanentne zmęczenie, niedospanie, brak szans na udział w życiu szkoły, dodatkowych zajęciach, wieczny stres, poczucie, że jest się kimś gorszej kategorii. A do tego jaki ułomny wybór szkoły średniej ? tu o wszystkim dyktuje sieć połączeń. To rzadko jest wybór ścieżki kształcenia zgodnej z zainteresowaniami.