Dima mieszka w Bydgoszczy od miesiąca. Jego domem jest Szpital Uniwersytecki im. Antoniego Jurasza. – Mój syn umiera na moich oczach! Jeśli odejdzie, również i moje życie się skończy – wyznaje Halyna Kachkan, mama 15-letniego Dimy, który walczy z białaczką limfoblastyczną. Do jutra (2 sierpnia) musi zebrać brakujące 100 tys. zł na drugi cykl chemii.
Do tej pory na koncie zbiórki siepomaga.pl pn. „Białaczka wróciła – mój syn umiera na moich oczach! Mam jedyną szansę, by ratować jego życie!” zebrano ponad 31 tys. zł. Łączna suma zbiórki wynosi prawie 800 tys. zł.
Wszystko zaczęło się w 2015 r. na Ukrainie w miejscowości Ivano-Frankiwsk. Pewnego upalnego dnia w maju Dima zaczął się źle czuć. Był osłabiony, gorączkował. Lekarz uznał to za przeziębienie, które jednak nie przechodziło.
– Zrobiono mu dodatkowe badania. Nikt nie spodziewał się niczego złego. Nie tego. Wyrok? Ostra białaczka limfoblastyczna – wspomina mama chłopca. – Leczenie rozpoczęło się natychmiast. Rak to śmierć, a walka z nim to zejście do piekła. Dima przechodził leczenie bardzo ciężko. Bóle żołądka, krwawienie, niedowład, powiększenie wątroby i drgawki. Synek nie mógł chodzić. Znikał w oczach. Z każdym dniem było go mniej. W wieku 12 lat ważył tylko 18 kg.
Kachkan rozpoczęła zbiórkę pieniędzy. Sprzedała wszystko, co miała, i udało się. Choroba odeszła. A syn zaczął snuć marzenia: „Mamo zostanę programistą i będę pomagać ludziom chorym, takim, których poznałem w szpitalu” – mówił.
– Wydawało się, że będzie już dobrze, że wygraliśmy. Śmierć jednak nie odeszła, nie odpuściła naszej rodzinie, ona tylko zaczaiła się gdzieś, by zaatakować ponownie! Wróciła kilka tygodni temu – mówi mama. – Synka zaczęły boleć nogi i plecy. Ciężko mu było chodzić, było mu niedobrze, wymiotował.
Wznowa. O wiele silniejsza, a wróg groźniejszy. Szanse na przeżycie? Niewielkie. Każdy cykl chemii kosztuje Dimę ponad 100 tys. zł. 400 tys. zł to koszt samego przeszczepu.
– Dziś naszym domem jest szpital w Bydgoszczy. Lekarze robią wszystko, by uratować życie Dimy – opowiada pani Halyna. – Czekają go cztery bloki chemioterapii i przeszczep szpiku. Oddałabym synowi wszystko, ale badania mnie wykluczyły, udało się jednak znaleźć dawcę, z którym jest zgodność, który odda synkowi szpik!
Jak podkreśla Kachkan, na Ukrainie nie wykonuje się przeszczepów od osób niespokrewnionych. Szansę na życie Dima ma tylko w Polsce. Niestety, choroba chłopca to nie jedyna tragedia, jaka wdarła się w życie rodziny. Ojciec chłopca zmarł nagle kilka lat temu.
– Zostaliśmy sami z Dimą i jego siostrą. Dima stał się moim oparciem. Powtarzał, że chce być taki jak tata, odpowiedzialny, dobry i silny. Pomagał w domu, chodził do sklepu, opiekował się młodszą siostrzyczką, gdy ja starałam się pogodzić ze sobą dwie prace. W chwilach załamania powtarzał tylko „Mamo, wszystko będzie dobrze...” Wierzyłam, że tak będzie. Śmierć obrała sobie na cel naszą rodzinę. Najpierw zabrała mi męża. Potem sięgnęła po najlepszą osobę, jaką znam, mojego syna – dodaje.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
Nie musisz. Ja nie kliknąłem i jakoś bez kłopotu poszło dalej.
Dajesz lipny adres mejlowy i jedziesz.
Wpłać na polskie dziecko.
albo europejskie, albo ze świata, albo z planety ziemia, albo układu słonecznego, albo drogi mlecznej
Debil
Debil po dwakroć.
pomyśl człowieku zanim coś napiszesz.
Może nie debil. Może to 12sto latek, który naczytał się za dużo internetu, nie ma rodziców albo piją i jedyną społecznością jest ulica i internet. Nie bądźmy tak szybko tacy surowi.
tak, debil, któremu wymordowano rodzinę na Wołyniu.