Rządowi PiS noga już się powinęła - przy nauczycielach i policjantach, chociaż z tego mogą się jeszcze wykaraskać. Nie wytłumaczą się jednak z sytuacji gospodarczej, bo można mówić, że inflacja jest w całej Europie, ale jakoś trzeba uzasadnić, dlaczego u nas jest największa.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Roch Zygmunt: Jaki to był rok?

Aleksander Ławniczak, szef bydgoskiego oddziału Młodych Demokratów: – Podobny do poprzednich, od kiedy PiS przejął władzę. Ekipa rządząca zagwarantowała nam wiele różnych niespodzianek. Myślę, że najważniejsze wydarzenia to zdecydowanie sytuacja na granicy z Białorusią, coraz wyższa inflacja i oczywiście – niestety niezmiennie – pandemia.

Myślisz, że sprawa granicy jest już rozwiązana?

– Pojawiają się głosy, że Rosja planuje zaatakować Ukrainę. Mam ogromną nadzieję, że do tego nie dojdzie. Jeśli zaś chodzi o sam polsko-białoruski konflikt, to tutaj pozytywnie oceniam działania rządu. Wydaje się, że zareagowano dość poprawnie, szczególnie, że alternatyw wiele nie było. Jest jeszcze kwestia muru, co do którego jestem już bardziej sceptyczny. Myślę, że projekt – bez przetargu – wart miliardy nie ma tutaj racji bytu, bo niczego społeczeństwu nie gwarantuje.

Inflacja to coś, co może ostatecznie wykończyć władzę PiS?

– Jeśli cokolwiek miałoby to uczynić, to byłaby to właśnie inflacja. Nie oszukujmy się, być może część społeczeństwa przejmuje się np. kwestią wymiaru sprawiedliwości, ale najlepszym bodźcem do zmiany ekipy rządzącej, będzie to, co odczujemy w portfelach. Zwłaszcza że jak na razie nie dostaliśmy zaliczki z naszego Krajowego Planu Odbudowy, a inne kraje otrzymały już pierwszą transzę.

Dostaniemy w ogóle te pieniądze?

– Z tego, co wiem, to tak. Ma być to inaczej rozwiązane – nie za pośrednictwem rządu – ale dopiero pod koniec 2022 roku. A w obecnej sytuacji czas jest kwestią kluczową.

Chyba że Prawo i Sprawiedliwość poszłoby na jakiś kompromis z Unią Europejską.

– Nie ma takiej opcji, bo sejmowa większość tej ekipy wisi na Zbigniewie Ziobrze, a ten polityk doprawdy nie jest znany z ustępstw. Wydaje się, że premier mógłby odpuścić, ale szef Solidarnej Polski od dawna jest mentalnie poza Unią.

Chociaż niedawno powiedział Jackowi Nizinkiewiczowi z „Rzeczpospolitej", że istnieje możliwość likwidacji Izby Dyscyplinarnej.

– Trudno mi przewidywać przyszłość, ale na ten moment – jak widzimy – Kaczyński i Ziobro żyją w symbiozie, bo jeden nie może istnieć bez drugiego.

Mówi się jednak, że Solidarna Polska pójdzie do wyborów z Konfederacją.

– Nie wydaje mi się. Myślę, że Konfederacja za wszelką cenę będzie chciała pójść sama, bo to stanowi jeden z jej najważniejszych atutów. Są outsiderami i grają typowo na siebie, co pokazały i wybory do Parlamentu Europejskiego, i wybory do naszego Sejmu.

Czemu, twoim zdaniem, rośnie im w sondażach?

– Nie nazwałbym polityków Konfederacji konserwatystami, szczególnie patrząc na np. konserwatystów brytyjskich, ale brakuje w Polsce partii prawdziwie konserwatywnej, szczególnie, jeśli mamy na myśli sprawy gospodarcze.

To PSL nie wypełnia tej luki?

– Z jednej strony tak, aczkolwiek to ugrupowanie już dawno straciło siłę przebicia.

A Platforma Obywatelska jest postrzegana jako prawica czy bardziej jako siła centrum?

– Polityka się zmienia, percepcja społeczeństwa też się zmienia. Uważam, że PO od lat stara się dostosować do tego, jak świat jest zbudowany. Była, jest i będzie raczej centrowa.

Co cię najbardziej zaskoczyło w minionym roku?

– Posłanka Monika Pawłowska mnie bardzo zaskoczyła – najpierw przeszła z Lewicy do Porozumienia Jarosława Gowina, a potem do PiS-u. Oczywiście transfery w polityce są czymś normalnym, ale z Lewicy do partii Jarosława Kaczyńskiego jest naprawdę daleka droga. Szczególnie że pani posłanka Pawłowska była tą, która w sprawach światopoglądowych zawsze najgłośniej krzyczała.

A Jarosław Gowin ma jeszcze polityczną przyszłość?

– Raczej nie, bo z Prawem i Sprawiedliwością już nie pójdzie. Może próbować z PSL-em, który też będzie walczył o przekroczenie progu w najbliższych wyborach. I tak się pewnie stanie, jeśli do wyniku ludowców swoje trzy grosze dorzuci Porozumienie. Do tej dwójki raczej nie dołączy Szymon Hołownia, który próbuje się od zgranych twarzy odseparować.

Niby tak, ale z drugiej strony mówi się o tym, że pójdzie on z ugrupowaniem, z którym ty sympatyzujesz.

– Miałbym rzecz jasna taką nadzieję, aczkolwiek słuchając wypowiedzi Szymona Hołowni, wnioskuję, że chce się odizolować od duopolu PiS-PO, co moim zdaniem w obecnej sytuacji nie ma większego sensu, ale skoro tak chce…

Nie jest tak, że z jego punktu widzenia samodzielny start byłby opłacalny, bo pokaźny kapitał zbudował właśnie na owej izolacji?

– Przede wszystkim ja inaczej widzę ten spór, który w dzisiejszej Polsce się toczy, ale sądząc po wypowiedziach Hołowni, może rzeczywiście wierzy w to, że na takiej retoryce i takich działaniach zyska.

A co będzie z Lewicą?

– To chyba musiałbyś zaprosić kogoś z Lewicy… Na razie, jak widzimy, jest dość podzielona przez działaniach przewodniczącego Czarzastego.

Myślisz, że koniec końców dogada się z głównym nurtem opozycyjnym?

– Mimo wszystko tak, chociaż najpierw powinna porozumieć się sama ze sobą.

Co wskazałbyś jako największy plus 2021 roku?

– Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki można za taki uznać.

Mówi się, że polaryzuje on opozycję i jest wartością dodaną tylko dla samej Platformy.

– Zobaczymy przy okazji wyborów. Myślę, że polityk formatu przewodniczącego Tuska zjednoczy opozycję.

Całą? Odważna teza.

– Nie, nie całą. Pomijając Konfederację, o której już rozmawialiśmy, osobiście widziałbym wspólną listę Hołowni, PSL-u i PO. Bez Lewicy, chociaż oczywiście mówię tylko i wyłącznie w swoim imieniu.

Czemu bez Lewicy?

– Sądzę, że ze swoimi wizjami pozostaje poza spektrum centroprawicowym. Nie łączyłbym tych dwóch spojrzeń na świat. Do PO na pewno bliżej ma Władysław Kosiniak Kamysz niż Adrian Zandberg.

Twoim zdaniem PiS jest w stanie podnieść się z wizerunkowej porażki „Polskiego ładu"?

– To jest dobre pytanie. Cały ten program jest oczywiście bublem przepychanym na kolanie, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że PiS zareklamuje to jako wielki sukces. Noga już im się powinęła – przy nauczycielach i policjantach, chociaż z tego mogą się jeszcze wykaraskać. Nie wytłumaczą się jednak z sytuacji gospodarczej, bo można mówić, że inflacja jest w całej Europie, ale jakoś trzeba uzasadnić, dlaczego u nas jest największa.

Nie wydaje ci się jednak, że narracja o „polskim wale" może się okazać nieskuteczna w obliczu faktu, że mimo wszystko wiele grup na „Polskim ładzie" zyska?

– Kwota wolna od podatku podniesiona do 30 tys. zł rzeczywiście może wpłynąć na to, że wiele grup zyska, aczkolwiek resztę tego pakietu ustaw oceniam negatywnie.

Boisz się „Lex Czarnek"?

– Nie uczę się co prawda już w liceum, więc ten projekt nieszczególnie mnie dotyczy, ale mam młodszą siostrę, która jest jeszcze w szkole średniej. Trochę się więc obawiam, aczkolwiek mam przeczucie, że może to być kolejna wrzutka, mająca na celu odwrócenie uwagi opozycji od afery Pegasusa i spraw gospodarczych. Ścieżka legislacyjna jeszcze chwilę potrwa, teraz projekt trafi do Senatu, a potem – najprawdopodobniej – do podpisu Andrzeja Dudy. Wiele się jeszcze może wydarzyć; prawdopodobne jest, że skończy się tak jak z „Lex TVN".

Będą w tym roku wybory?

– Nie. PiS będzie kleił większość jak tylko będzie mógł, ale ten rząd dotrwa do 2023.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem