Piłkarz, jeden z najlepszych napastników bydgoskiej Polonii w czasach jej największej świetności, na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego stulecia.
Znany był kibicom z boiskowego przydomku "Dziadek". Tworzył atak z Marianem Norkowskim. Piłkarską karierę rozpoczął w Brdzie Bydgoszcz. W 1958 r. przeszedł do Polonii. W ekstraklasie rozegrał 90 spotkań, zdobył 25 bramek. W 1960 r. wystąpił w meczu drugich reprezentacji Polski i Węgier, który odbył się w Bydgoszczy. Po spadku Polonii do II ligi w 1961 r. został przez pewien okres kapitanem drużyny. Przez cztery sezony grał na "drugim froncie". Po spadku w 1965 r. do III ligi zasilił drużynę wówczas pierwszoligowego Zawiszy. Po raz ostatni zagrał w jego barwach 16 listopada 1969 r. Było to spotkanie 1/16 Pucharu Polski z Wartą Poznań.
Pracował w zakładach Eltra, w których doczekał emerytury.
Zmarł 5 listopada, przeżywszy 83 lata.
Była działaczką harcerską, pedagogiem i samorządowcem, przewodniczyła sejmikowi kujawsko-pomorskiemu pierwszej i drugiej kadencji.
Pracę pedagoga podjęła w Zespole Szkół Elektronicznych w Bydgoszczy, w 1990 r. zaś została komendantem Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej Związku Harcerstwa Polskiego. - Nagłe odejście Druhny Lucyny napełnia smutkiem wszystkich, którzy się z nią zetknęli. Zapamiętamy ją jako wspaniałą instruktorkę, człowieka niezwykle życzliwego, pełnego empatii i zrozumienia innych ludzi - pożegnali ją harcerze.
W polityce związana z lewicą. Po reformie administracyjnej, w 1998 r. została wybrana na radną sejmiku kujawsko-pomorskiego pierwszej kadencji. Uzyskiwała reelekcję kilkukrotnie: w 2002, 2006 i 2010 r. W latach 2000-06 pełniła rolę przewodniczącej sejmiku. W 2014 r. nie zdobyła ponownie mandatu.
Wyróżniona ważnymi odznaczeniami: w 2014 r. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, w 2002 r. Złotym Krzyżem Zasługi. Lubiła turystykę i żeglarstwo, interesowała się również literaturą.
Zmarła 6 grudnia w wieku 62 lat.
Legendarny twórca polskiej szkoły teledysku, współtwórca Festiwalu Polskich Wideoklipów Yach Film.
Urodził się w Bydgoszczy, mieszkał z rodzicami przy al. Ossolińskich. - Kształtowały mnie niezapomniane bydgoskie koncerty Budki Suflera, Czesława Niemena z SBB czy Breakoutu, który grał na Torbydzie trzy dni z rzędu! - wspominał na łamach "Wyborczej". - A w miejskim parku, na ekranie rozpiętym na stelażach, oglądaliśmy gratis "Tango" Rybczyńskiego.
Ma na swoim koncie kilkaset teledysków dla niemal wszystkich najważniejszych wykonawców rodzimej sceny: począwszy od gdańskich formacji Big Cyc, Czarno-Czarni, przez grupy takie jak Kult, De Mono, Golden Life, Budka Suflera czy Formacja Nieżywych Schabuff, aż po Macieja Maleńczuka i Majkę Jeżowską.
Pierwsze z nich realizował już w latach 80. Przez kolejne dekady był nie tylko wyjątkowo aktywnym reżyserem wideoklipów, ale także inspirował wielu młodszych od siebie twórców specjalizujących się w tej dziedzinie sztuki.
Dwukrotnie nagradzany najbardziej prestiżową nagrodą polskiego środowiska muzycznego - zdobył Fryderyki za wideoklip do piosenki Big Cyca "Kumple Janosika" (2000 r.) oraz Macieja Maleńczuka i Wojciecha Waglewskiego "Koledzy" (2008 r.).
Pokonał go nowotwór płuc. Zmarł 13 grudnia w gdańskim hospicjum. Miał 59 lat.
Zawodniczka CWZS Zawisza Klub Strzelecki, reprezentantka Polski.
"Makosia", jak wołano na nią w klubie, była jednym z największych talentów ostatnich lat w bydgoskim strzelectwie sportowym. Mimo młodego wieku Patrycja była już wielokrotną mistrzynią Polski w kategoriach młodzieżowych, mistrzynią kraju w kategorii seniorek (w drużynie) oraz uczestniczką mistrzostw Europy. Dzień przed Wigilią, zaledwie kilkanaście kilometrów od Bydgoszczy, zginęła w wypadku samochodowym. Peugeot 207 uderzył na łuku drogi w drzewo. Podróżująca jako pasażerka młoda zawodniczka nie przeżyła. W klubie wszyscy zapamiętali ją jako uśmiechniętą, niezwykle ambitną dziewczynę, która nigdy nie narzekała na reżim treningowy.
Zmarła 23 grudnia w wieku 20 lat.
Uważany za najwybitniejszego tenora bohaterskiego w dotychczasowej historii bydgoskiej sceny operowej.
Solistą opery w Bydgoszczy był w latach 1960-73. Wykonywał szereg pierwszoplanowych ról: Jontka w "Halce", Radamesa w "Aidzie", Pinkertona w "Madama Butterfly", Don Josego w "Carmen", Cavaradossiego w "Tosce", Księcia w "Rigoletcie", Manrica w "Trubadurze", Turiddu w "Pajacach", Alfreda w "Zemście nietoperza" czy Daniłę w "Wesołej wdówce". Listę jego popisów wokalnych jest dużo dłuższa. Był wierny bydgoskiej scenie przez większość swego zawodowego życia. - Urodzony na Kresach, serdeczny, życzliwy ludziom, skromny i zawsze profesjonalnie przygotowany - takim pozostanie w pamięci współpracowników - napisała Opera Nova po śmierci śpiewaka.
Zmarł 27 grudnia, przeżył 96 lat.
Wybitny bydgoski okulista. Podczas ponad 40 lat kariery lekarskiej wykonał 20 tys. operacji okulistycznych.
- Z głębokim smutkiem zawiadamiamy Państwa o śmierci Prof. dr. hab. n. med. Józefa Kałużnego. Odszedł wspaniały człowiek, który przez całą swoją karierę zawodową czynił tak wiele dobrego, przyczyniając się do postępów polskiej i światowej okulistyki - poinformowała na Facebooku Klinika Okulistyczna Oftalmika. - Nie możemy wprost uwierzyć, że nie ma go już wśród nas. Jego śmierć spowodowała pustkę w sercach najbliższych i wszystkich, którzy go znali.
Prof. Józef Kałużny był uznanym lekarzem okulistą. Od 1979 r. pełnił stanowisko kierownika Kliniki Chorób Oczu Akademii Medycznej w Bydgoszczy, później Collegium Medicum UMK. Wykonał w sumie 20 tys. operacji okulistycznych i zajmował się wszelkimi działami okulistyki.
Jednym z jego największych osiągnięć było wszczepienie sztucznej soczewki tylnokomorowej po usunięciu zaćmy. W 1985 r. dokonał tego jako pierwszy w Polsce. Do tego jako jeden z pierwszych na świecie zastosował spektralną optyczną tomografię koherentną w diagnostyce okulistycznej. Był rektorem Akademii Medycznej w Bydgoszczy oraz prezesem Polskiego Towarzystwa Okulistycznego. Od 2008 r. pracował w Klinice Okulistycznej Oftalmika w Bydgoszczy, którą stworzył i był jej dyrektorem ds. medycznych. Do śmierci przyjmował pacjentów i był aktywny zawodowo.
Zmarł 14 stycznia w wieku 77 lat.
Policjantka z Tucholi bardziej znana pod panieńskim nazwiskiem Szweda, była wicemistrzynią świata w fitnessie.
Walka z rakiem żołądka rozpoczęła się w połowie 2016 r. Choć polscy lekarze nie dawali jej nadziei, nie poddawała się - zaczęła szukać wsparcia w szpitalu w Niemczech. - Muszę to potraktować jak kolejne zawody, które trzeba wygrać. Dopóki walczę, jestem zwycięzcą. Nie mogę sobie tego odpuścić. Mam ambitny plan. Chcę wyzdrowieć i dalej cieszyć się życiem. Wiem, że czeka mnie ogromna walka i trudny czas, ale warto to przetrwać, bo mam jeszcze całą listę niespełnionych marzeń, które czekają na realizację - mówiła wtedy "Wyborczej".
Przed diagnozą Kinga Szweda prowadziła intensywne życie. W 2012 r. dzięki namowie swojego męża Mikołaja, instruktora kulturystyki, rozpoczęła przygodę na siłowni. Po kilku miesiącach intensywnych treningów zaczęła startować w zawodach. Sportsmenka na swoim koncie miała srebrny medal w fitnessie sylwetkowym, była również mistrzynią Europy i dwukrotną mistrzynią Polski. Mimo licznych nagród w kulturystyce powtarzała, że to praca policjantki jest dla niej priorytetem. Młodsza aspirant przez ponad dziesięć lat pełniła służbę w Tucholi, ostatnio w zespole ds. nieletnich.
Zmarła 15 stycznia. Miała 32 lata.
Dziennikarz sportowy i redaktor "Gazety Pomorskiej", popularyzator piłki nożnej.
Futbol kochał najbardziej. Jego ulubionym klubem była bydgoska Polonia, a pierwszym idolem - Marian Norkowski. W "Gazecie Pomorskiej" zaczął pracować w 1976 r., najpierw na wakacyjnym stażu. Przez wiele lat był szefem działu sportowego tego dziennika. Pracował także społecznie jako działacz piłkarski. Był kierownikiem drużyny do lat 10 Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej, która zdobyła mistrzostwo Polski tej kategorii wiekowej. Autor książki "Rozmowy nieoczywiste", cykl wywiadów ze znanymi ludźmi - pasjonatami futbolu. Dochód z niej oddał potrzebującym. Przez ostatnie lata sam zmagał się z ciężką chorobą.
Zmarł 22 stycznia. Miał 62 lata.
Żużlowiec, reprezentant Polski. Startował w bydgoskiej Polonii i był trenerem naszej drużyny.
Pochodził z Grudziądza. W latach 1950-68 startował w rozgrywkach o Drużynowe Mistrzostwo Polski, reprezentując kluby Unii Grudziądz (1950), Unii Leszno (1951), Gwardii i Polonii Bydgoszcz (1952, 1954-1957) oraz Stali Rzeszów (1958-1968). Zdobył w nich w sumie dziewięć medali: cztery złote (1951, 1955, 1960, 1961), dwa srebrne (1962, 1963) oraz trzy brązowe (1956, 1957, 1966).
W 1959 r. wywalczył srebro w finale indywidualnych mistrzostw Polski. W 1960 r. w Malmö reprezentował Polskę podczas finału drużynowych mistrzostw świata (zajęliśmy wtedy 4. miejsce). Kilkukrotnie wystąpił w eliminacjach indywidualnych mistrzostw świata.
Po zakończeniu sportowej kariery pracował jako szkoleniowiec, m.in. w Polonii. Przez kilka lat pełnił również funkcję trenera kadry narodowej. Był teściem Bolesława Procha, wielokrotnego reprezentanta Polski w żużlu i zawodnika Polonii.
Odszedł 1 maja w wieku 87 lat.
Był jednym z najbardziej znanych hokeistów bydgoskiej Polonii w jej najlepszych czasach, w latach 60. ubiegłego wieku (Piotr Cebula stoi w środkowym rzędzie, piąty od prawej). Reprezentował także w tamtym okresie barwy narodowe w mistrzostwach świata.
Po zakończeniu kariery sportowej znakomity napastnik został trenerem. Pracował też w BKS Bydgoszcz, który w 1978 r. przejął sekcję hokeja od Polonii i prowadził ją także przez cztery lata w ekstraklasie. Wspólnie z Janem Sylwestrzakiem doprowadził do awansu w 1979 r. Do ostatnich dni był zainteresowany losem hokeja w Bydgoszczy.
Zmarł 5 maja, miał 78 lat.
Żużlowiec, który w barwach Polonii Bydgoszcz zdobył dwa złote medale Drużynowych Mistrzostw Polski.
Pierwszy raz wraz z kolegami z drużyny (wtedy jeszcze bydgoskiej Gwardii) był najlepszy w lidze w 1955 r., drugi - w 1971 r., na zakończenie swej kariery żużlowca. Rok później przestał jeździć na żużlu. Na koniec kariery zdobył z Polonią srebrny medal. Miał wtedy 40 lat. Pięć razy wywalczył także brąz (1956, 1957, 1960, 1961, 1964). W bydgoskim klubie startował z bratem Norbertem. Pod koniec lat 60. obaj próbowali jako pierwsi jeździć na lodzie. Rajmund Świtała był pionierem ice speedwaya.
Zmarł 8 maja. Miał 86 lat.
Nauczyciel, który zasłynął jako kolekcjoner zabytkowych fonografów.
Urodził się w Bydgoszczy, ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Nauczyciel WF-u, trener pływania. Pierwszy przewodniczący "Solidarności" Pracowników Oświaty w naszym mieście. Jego pasją było kolekcjonowanie gramofonów i innych urządzeń fonograficznych. Zbiór liczący blisko setkę eksponatów przejęło Muzeum Okręgowe w Bydgoszczy.
Zmarł 4 czerwca w wieku 78 lat.
Najwybitniejsza polska lekkoatletka, siedmiokrotna medalistka igrzysk olimpijskich. W 2005 r. została Honorowym Obywatelem Bydgoszczy.
Na stadion Zawiszy przyjeżdżała wielokrotnie jako prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. - Trudno pogodzić się z tym, co się stało, bo jeszcze miesiąc temu rozmawialiśmy o kolejnych czekających nas sportowych imprezach. Bez Pani Ireny na pewno nie będą takie same - napisał prezydent Rafał Bruski na wieść o śmierci sporstmenki.
- Z Bydgoszczą jestem związana sercem od lat w szczególny sposób. Z moją koleżanką stąd, Teresą Ciepły, zdobywałam złoto w sztafecie na olimpiadzie w Tokio. Tu odbywały się pierwsze mistrzostwa świata młodzieży, które zapoczątkowały organizację tylu pięknych imprez. Gdy tu przyjeżdżam, czuję się jak u siebie w domu. Niezależnie, jak się losy potoczą, możecie na mnie zawsze liczyć jak na Zawiszę - mówiła Szewińska podczas specjalnej sesji rady miasta w 2005 r. Dwa lata później znalazła się w gronie pierwszych pięciu osób, których autografy zostały odsłonięte na ul. Długiej.
Szewińska siedem razy stawała na podium igrzysk olimpijskich. Zdobyła trzy złote, dwa srebrne i dwa brązowe medale na czterech imprezach: w Tokio, Meksyku, Monachium i Montrealu. Była rekordzistką Polski, Europy i świata w biegach na 100, 200, 400 m, w skoku w dal i sztafetach. Czterokrotnie wygrywała także plebiscyt "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca Polski i czterokrotnie zajmowała drugie miejsce. W 1974 r. agencja United Press International wybrała ją na najlepszą sportsmenkę na świecie. W 2016 r. jako pierwsza przedstawicielka świata sportu odebrała Order Orła Białego, czyli najwyższe polskie odznaczenie.
Od lat walczyła z chorobą, walkę przegrała 29 czerwca. Zmarła w wieku 72 lat.
Twórca polskiej szkoły dokumentu, wybitny reżyser i nauczyciel filmowców. Był pierwszym w historii dokumentalistą uhonorowanym tytułem doktora honoris causa Szkoły Filmowej w Łodzi.
- Nadal czuję się bydgoszczaninem, mimo że wyjechałem stąd w 1948 r. Tu się urodziłem i to miasto mam w sercu - mówił podczas wizyty w rodzinnym mieście na pierwszym festiwalu Camera Obscura. - Niedaleko stąd, w "Koperniku", robiłem maturę. Nawet teraz, kiedy mieszkam w stolicy, nie zapominam, skąd przyszedłem.
Jest jednym z tych, którzy zostawili swój podpis wśród Bydgoskich Autografów na ul. Długiej. Jako dziecko mieszkał w kamienicy na Babiej Wsi.
- Miałem niecałe 14 lat, kiedy objął mnie już obowiązek pracy. Mój ojciec, z zawodu fotochemigraf, ułatwił mi zatrudnienie w drukarni, gdzie sam przed wojną był pracownikiem. Podczas wojny dalej tam pracował. Zyskał zaufanie niemieckiego szefostwa, więc uprosił, żeby mnie przyjęli na jakiegoś pomocnika ucznia - opowiadał. Po wojnie trafił na Śląsk, a potem uczył się w łódzkiej filmówce.
Debiutował zrealizowanym wspólnie z Władysławem Ślesickim szkolnym filmem "Jak co dzień". W połowie lat 50. nakręcili też razem zaliczane do czarnej serii dokumenty o młodych ludziach pozbawionych przyszłości ("Gdzie diabeł mówi dobranoc" i "Ludzie z pustego obszaru").
Złotego Lwa w Wenecji przynieśli mu - już całkowicie pozbawieni publicystycznego tonu - "Muzykanci". To opowieść o pełnych pasji tramwajarzach, którzy po pracy w roboczych mundurach spotykają się na próbie orkiestry. Jego kolejne obrazy, w których rejestrował kawałek zwykłego ludzkiego losu, to m.in. "Ludzie w drodze" o ćwiczących cyrkowcach, "Węzeł" o dyspozytorach kolejowych z Tarnowskich Gór czy "Pierwszy krok" o dzieciach ze szkoły muzycznej.
W "Roku Franka W." znalazł sobie bohatera - chłopaka z hufca OHP - i nie tylko obserwował go przez rok, lecz także namówił do pisania użytego w filmie pamiętnika. A w jednym z ostatnich filmów - "Spotkaniach" z 2004 r. - bohaterem stają się jego własne wspomnienia i spotkania z przyjaciółmi.
Od początku lat 50. był związany z Łodzią i Państwową Wyższą Szkołą Filmową, Telewizyjną i Teatralną. Najpierw jako student, potem jako wykładowca. Był dziekanem wydziału reżyserii, a po 2000 r. kierował zakładem filmu dokumentalnego. Wykształcił kilka pokoleń polskich filmowców.
Zmarł 11 sierpnia w wieku 88 lat.
Major, żołnierz Armii Krajowej, nosił pseudonimy Głóg i Lampart.
- W okresie okupacji niemieckiej konspirował jako harcerz, miał pseudonim "Głóg" - przypomina bydgoska delegatura IPN. - W styczniu 1945 r. został zaprzysiężony przez Andrzeja Adamskiego ps. Tolek na członka Armii Krajowej. Na początku maja przyłączył się do oddziału partyzanckiego "Świerki-2" operującego na terenie Puszczy Bydgoskiej. 8 maja 1945 r. pod dowództwem porucznika Stanisława Grzmota-Skotnickiego, ps. Pantera uczestniczył w bitwie stoczonej pod Pszczółczynem z oddziałami NKWD, gdzie zabito kilkunastu sowieckich żołnierzy, którzy mordowali, gwałcili i grabili okoliczną ludność.
Po koniec czerwca 1945 r. Alojzy Gładykowski był też aresztowany przez UB i zwolniony po dwóch miesiącach na podstawie amnestii. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Armii Krajowej i Medalem Pro Patria. Od 2006 r. pełnił funkcję prezesa Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Bydgoszcz.
- Byliśmy żołnierzami Armii Krajowej, z oddziałów wileńskich, pomorskich, kielecko-mazowieckich i małopolskich. Gdy zawiązywaliśmy nasz związek, w Bydgoszczy było 700 żołnierzy AK. W sierpniu 1944 r. większość z nas nie miała ukończonych 20 lat. Byliśmy młodymi ludźmi, pełnymi wiary w swoje zwycięstwo. Nic nie było nam straszne - wspominał w jedną z rocznic powstania warszawskiego. - Miałem 17 lat, jak zostałem żołnierzem i nie było to niczym niezwykłym. Przecież przysięgaliśmy wierność ukochanej ojczyźnie. Każdy młody chłopak, który należał do harcerstwa, do Szarych Szeregów, automatycznie szedł walczyć za wolność kraju. Moje zgrupowanie stacjonowało w Borach Tucholskich, skąd organizowaliśmy akcje przeciwko okupantowi. Byliśmy dumni, że chociaż młodzi, mamy wielką siłę przeciwstawić się wrogowi. Jednak gdy wybuchło powstanie w Warszawie, czuliśmy kompletną bezsilność. Stolica się wykrwawiała, a my nic nie mogliśmy zrobić.
Zmarł 23 sierpnia, miał 90 lat.
Był jednym z najstarszych wolontariuszy w Polsce. Pomagał chorym, sam będąc w bardzo sędziwym wieku.
W 2014 r. otrzymał tytuł Zwykłego Bohatera. Na oficjalnej stronie konkursu napisano o nim: "Od 25 lat systematycznie, trzy razy w tygodniu, pełni dyżury przy chorych w bydgoskim hospicjum. Nazywają go złotym wolontariuszem. Pan Tadeusz ma niesamowity dar rozmawiania z ludźmi i towarzyszenia im, czasem nawet poprzez milczenie. Chorzy uwielbiają jego towarzystwo, każdego potrafi rozweselić i dodać mu sił. Jego dewizą życiową jest to, że człowiek jest tyle wart, ile potrafi dać innym. Praca w hospicjum to niejedyne wsparcie, jakiego pan Tadeusz udziela potrzebującym. Co miesiąc przekazuje część emerytury na różne cele charytatywne".
W hospicjum pracował społecznie od początku jego istnienia. W maju 2012 r. odebrał Złoty Krzyż Zasługi nadany przez prezydenta Bronisława Komorowskiego.
- Bez wolontariuszy byłoby trudno działać hospicjum - mówił wówczas Tadeusz Centek. - Umożliwiają łączność między ciężko chorymi a lekarzami. Jesteśmy bardzo blisko z chorymi i potrafimy oddać siebie dla innego człowieka. Oni wiedzą, że przy nich jesteśmy.
Uważał, że swoje siły czerpie ze zdrowego stylu życia i wiary: - Zawsze patrzyłem na świat od strony ducha. Silna wiara i uczestnictwo w nabożeństwach umacniało mnie. Obecnie codziennie rano uczestniczę w mszy świętej.
W czasie II wojny światowej walczył w Armii Andersa. Przez kilkadziesiąt lat pracował w Fabryce Obrabiarek do Drewna. W 1981 r. był jednym z założycieli Klubu Inteligencji Katolickiej w Bydgoszczy. W 2007 r. papież Benedykt XVI uhonorował go medalem Benemerenti (Dobrze Zasłużony).
Zmarł 20 października. Miał 97 lat.
Koszykarz, w latach 60. najlepszy strzelec Zawiszy Bydgoszcz.
Był uczniem i wychowankiem I LO im. Kasprowicza w Inowrocławiu. Później występował w zespołach AZS Toruń, a od 1959 r. w Zawiszy. Reprezentant Polski, był uczestnikiem m.in. akademickich mistrzostw świata w Paryżu w 1957 r. Choć miał "tylko" 193 cm wzrostu, grał na pozycji centra. Jego główną cechą charakterystyczną były tzw. rzuty hakiem, które dostarczały mnóstwo punktów.
Po zakończeniu kariery zawodniczej przez kilka lat był trenerem zespołu dziewcząt, który w tym czasie był w wojskowym klubie. Zawodowo związany z Zakładami Mięsnym w Bydgoszcz, gdzie pełnił funkcję zastępcy dyrektora.
Zmarł 5 listopada w wieku 83 lat.
Misjonarz Zgromadzenia Ducha Świętego. Przez wiele lat pielgrzymował i przewodził grupie Czerwonej z kościoła przy ul. Glinki podczas pielgrzymki na Jasną Górę.
O. Marek Karczewski urodził się w Sicienku. Uczył się w II LO w Bydgoszczy. Po ogólniaku wstąpił do zgromadzenia. Śluby wieczyste złożył w 1986 r., święcenia otrzymał rok później. W 2001 r. został mianowany rektorem kościoła pod wezwaniem Ducha Świętego w Bydgoszczy i przełożonym wspólnoty zakonnej. W następnym roku został rektorem Wyższego Seminarium Duchownego zgromadzenia. Od 2004 r. pełnił funkcję diecezjalnego duszpasterza ds. Apostolstwa Trzeźwości.
W ostatnim czasie (od 2014 r.) był proboszczem parafii Chrystusa Króla i bł. Daniela Brottiera w Chojnicach, a także kapelanem tamtejszego aresztu śledczego.
Zmarł 31 października, miał 57 lat.
Wszystkie komentarze