Wiele dzieci pojawia się na portalach społecznościowych już w życiu płodowym - zdjęcia z USG czy też coraz powszechniejsza dokumentacja ciąży w lustrze to prawdziwy hit XXI wieku. Jednak dopiero po urodzeniu zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Każdy uśmiech, umorusana buzia, nowa zabawka, pierwsze kroki zasługują na to, żeby podzielić się nimi
w sieci. Na swoim profilu można się też żalić na nieprzespane noce i kolki. Insta mama ma zawsze telefon pod ręką. W każdej chwili jest gotowa zrobić zdjęcie swojej pociesze. Nie wystarczy tylko "pstryknąć" fotki. Trzeba jeszcze ją odpowiednio otagować: #matkaicórka#macierzyństwo#maluszek, itp. Coraz więcej kobiet stawia bycie matką na pierwszym miejscu - zarówno w życiu, jak i w biogramie na Instagramie.
Termin pochodzi z języka angielskiego i trudno znaleźć dla niego odpowiednik w naszym ojczystym języku. Oznacza rodzica, który naciska na swoje dziecko, wywiera na nim presję, zmusza potomka do robienia tego, na co on nie ma ochoty. Taka matka wysyła latorośl na balet lub do szkoły muzycznej od najmłodszych lat i zapisuje dwulatka na angielski. Widzi w dziecku możliwość spełnienia swoich dawnych ambicji. Planuje mu życie. Pokazuje uniwersytet, na którym młody będzie studiował. Nie pozwala przegrywać. Wyznaje filozofię "drugie miejsce to pierwszy przegrany". Wymaga od dziecka perfekcji.
Musi wiedzieć, gdzie jest jej syn tudzież córka . Jeśli młodzież zapomni napisać, zadzwonić albo się spóźnia - nabiera podejrzeń. Wprawiona matka detektyw ma zainstalowaną aplikację "Gdzie jest moje dziecko". Ona nie zadaje pytań - po prostu wie. Musi poznać znajomych swojego potomka. Wącha dziecko po imprezie, by sprawdzić, czy nie zażywał alkoholu i czy nie śmierdzi dymem papierosowym. Kontroluje telefon, komputer i wybiera filmy, na które nastolatek idzie do kina. Daje szlabany, obcina kieszonkowe. Nie zna słowa zaufanie.
Nie uznaje winy swojej pociechy. Nie docierają do niej żadne argumenty. Jej dziecko jest osobą idealną i nie popełnia błędów. Kiedy już mu się zdarzy, to w przekonaniu matki fanki
z pewnością wina negatywnego wpływu środowiska albo trudny okres buntu. Jest stałą uczestniczką konsultacji z nauczycielami i walczy o oceny swojego dziecka. Pisze skargi, jeśli zajdzie taka potrzeba. Wszystko wybacza swojemu rozpieszczonemu potomkowi i nie pozwala źle o nim mówić.
Na wszystko uważa. Nie pozwala dziecku myć włosów przed wyjściem z domu. Zabrania gazowanych napojów i lodów. Z każdym przeziębieniem biegnie do lekarza. Zawsze wie,
co dolega jej dziecku, lepiej niż służba zdrowia. Ubiera potomka jak eskimosa. Zabrania mu biegać, żeby nie starło kolana. Nawet nastolatka boi się zostawić samego w domu. Uczy latorośl o bakteriach. Jest bowiem przewrażliwiona na punkcie czystości i nadużywa żelów dezynfekujących do rąk.
Zachowuje umiar. Wyjątkowe momenty pozostawia tylko dla najbliższych. Buduje międzypokoleniową relację na zaufaniu. Rozumie, że musi dać dziecku wolność, żeby mogło uczyć się na własnych błędach.
Materiał promocyjny
Ogłoszenie Płatne
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze