Już pierwsze zetknięcie ze szpitalem dziecięcym robi wrażenie. Lecznica jest nowa, mały pacjent przechodzi przez izbę przyjęć. Z jej poziomu windami wieziony jest na oddziały.
Ola: - Przyjęcie przebiega sprawnie. Rodzic z dzieckiem od razu przejmowany jest przez pielęgniarki oddziałowe, które fachowo zajmują się maluchem, a także szczegółowo informują matkę czy ojca, jakie zasady panują na oddziale, gdzie jest łazienka, lodówka, gdzie oddawać brudne naczynia, zrobić dziecku mleko czy sobie kawę.
Sandra: - Byłam mile zaskoczona, poinformowano mnie, że mogę zamówić sobie odpłatnie posiłki, które będą przyjeżdżały razem z posiłkami dziecka. To bardzo wygodne, z czymś podobnym się w żadnym szpitalu nie spotkałam. Nie podobało mi się tylko, że nie wolno było jeść w sali, tylko w świetlicy. Pierwszego dnia mąż przywiózł mi jedzenie z fast foodu. W świetlicy bawiły się dzieci i głupio było jeść frytki pod ich okiem.
Podczas przyjęcia na oddział dziecko przejmowane jest przez lekarza, który od tej chwili jest jego lekarzem prowadzącym i odwiedza go przynajmniej dwa razy dziennie.
Ola: - Lekarze mają świetne podejście do maluchów, chętnie informują o wszystkim, co interesuje rodziców. Miałam poczucie, że moja Martyna jest pod najlepszą opieką.
Jak wyglądają noce w szpitalu dziecięcym?
Marek: - Niemowlak dostaje łóżeczko, a rodzic - rozkładany fotel, koc i pościel. Fotel (na zdjęciu) dobrze wygląda i jest wygodny do siedzenia w dzień, ale kompletnie nie nadaje się do spania. Można na nim co najwyżej pokimać. Położyłem koc na ziemi i spałem pod łóżeczkiem. Nie było wygodnie, ale lepiej niż na tym koszmarnym fotelu. Próbowałem wnieść na oddział łóżko polowe, ale nie pozwolili mi na nim spać.
Agnieszka: - Wolałam ten fotel od materaca, który mi dali w Juraszu. Nie był wygodny, ale przynajmniej nie zmarzłam.
Sandra: -Trafiłam do sali 2-osobowej, gdzie poza łóżeczkami wstawiono zwykłe łóżka. Pozwolono mi spać na jednym z nich, było wygodnie.
Wszystkie komentarze