Więcej
    Komentarze
    Ambicja to cecha dobra pod warunkiem, że nie towarzyszą jej objawy chorobowe. Zawsze wydawało mi się, że średnia 5.0 i więcej to ciekawe studium przypadku. Czy uczeń z taką średnią to geniusz, czy osobnik z wysoką inteligencją połączoną z wyćwiczonym obszarem w mózgu, który przechowuje informacje. Czy jest kreatywny tak w naukach ścisłych jak humanistycznych? Młody człowiek w tym wieku powinien przede wszystkim rozwijać się emocjonalnie poprzez pozyskiwanie przyjaciół na całe życie, przeżywanie czasem pierwszych prawdziwych miłości, poszukiwaniem swojego miejsca w życiu czy zacząć odpowiadać sobie na pytanie czym jest dla niego szczęście. Słowem winien doświadczać życiowych wzlotów i upadków, które dadzą mu choćby namiastkę odpowiedzi kim jestem, skąd przychodzę i gdzie zmierzam. Jasne, że nie może leżeć na materacu w basenie niczym znany "Absolwent". Nauka jako obowiązek to ważna umiejętność, którą trzeba równolegle rozwijać. Według mnie nie ma sensu zarywać nocy nad nauką geografii, skoro chcę zostać inżynierem czy lekarzem. Uczenie się dla samego faktu uczenia jest bezcelowe, chyba, że ktoś chce trenować szare komórki i być mistrzem krzyżówek i teleturniejów. Owszem erudycja to rzecz pożądana i budzi podziw. Jeszcze lepiej, gdy nasz eklektyczny umysł łączy ze sobą fakty z różnych dziedzin i potrafi je złożyć w logiczną całość, która składa się na celną ripostę lub porywającą wypowiedź okraszoną szczodrze humorem tak, że nawet największy malkontent jest przekonany i rozbawiony. Tyle, że takich umiejętności nie zdobywa się rzeźbiąc w mózgu kolejne linie danych w stresie, czy w pogoni za byciem najlepszym. Słowem chciałbym powiedzieć, że wiedza ogólna to wiedza ogólna, którą winien mieć każdy maturzysta, a która to nie powinna być przepustką na studia obliczoną na podstawie średniej z ocen. Dopiero nauka przedmiotów wiodących, w trybie poszerzonym dla konkretnego człowieka powinna dawać możliwość rozwinięcia skrzydeł, które porwą nas w kierunku naszej specjalizacji. Udane relacje międzyludzkie, unikanie zbędnego stresu związanego z "zakuciem" przedmiotu bo musi być 5.0 , rozwijanie personalnych umiejętności, a w szczególności dobre poznanie samego siebie oraz umiejętność odpowiedzi sobie na najważniejsze pytanie, co jest dla mnie ważne, jest według mnie kluczem do szczęścia. Osiągnie maksimum w każdym punkcie prowadzi ... Nigdzie nie prowadzi. P.S. Panem Bruskim to bym się nie chwalił...
    już oceniałe(a)ś
    17
    0
    Na Boga, nie jest tak, że uczniowie biorą korepetycje, bo taka jest moda, tylko dlatego, że z danego przedmiotu w szkole naprawdę nie ma dobrych nauczycieli, a do matury z przedmiotów ścisłych naprawdę jest ciężko przygotować się samodzielnie. Nie jest też tak, że wszyscy nauczyciele są tak skorzy do poświęceń, Bo obok tych bardzo pracowitych są i tacy, którzy mają ciągłe problemy z punktualnością bądź frekwencją, albo i tacy, którzy do swych zajęć nie przywiązują najmniejszej wagi. I wreszcie: być może uczniowie zostali zmanipulowani, ale nikt nie chciał niczego tłumaczyć, Dyrekcja zamiast prowadzić z uczniami dialog wolała wydawać niepotrzebne nikomu postanowienia o zakazie wchodzenia głównymi drzwiami. I jeszcze jedno (przepraszam za chaotyczną kolejność, ale pisałem w kolejności slajdów): ostrość nie znaczy kompetencji, choć ich nie wyklucza. A p. Zielińska raczej ostra nie jest, tylko odrobinę specyficzna ;)
    już oceniałe(a)ś
    24
    9
    Zmanipulowani? Nie sądzę. Ja miałam to szczęście, że moja nauka w vilo przypadła na ostatnie 3 lata rządów p. Łysio, i choć nie uważam, że była idealnym dyrektorem, to nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim zaangażowaniem i otwartością wobec uczniów, a atmosferę w szkole wspominam nadzwyczaj dobrze (chociaż byli nauczyciele, o których do dzisiaj nie powiedziałabym dobrego słowa). I nagle panią dyrektor niezwykle lubianą przez większość uczniów i cieszącą się niemałym zaufaniem zastępuje osoba, której zaangażowania chociażby w jakąkolwiek z tak licznych szkolnych imprez nie zarejestrowałam (przez 3 lata aktywnego uczestnictwa w życiu szkoły), a wręcz słyszałam często o głosie sprzeciwu z jej strony. Co więcej, ta pani była tak zaangażowana w życie szkoły, że dowiedziałam się jak wygląda dopiero po skończeniu liceum, przy całym zamieszaniu związanym ze zmianą dyrekcji. A jeśli w szkole słyszało się coś na temat tej pani, na pewno nie było to nic dobrego. Do tego dochodzą jeszcze te wszystkie kontrowersje i nieścisłości związane z jednym nierozwiązanym z zaistniałych w tajemniczych okolicznościach powodów formalnych, konkursem na dyrektora, po którym pani Łysio pełniła funkcję dyrektora przez rok (jak się okazało, decyzją sądu administracyjnego - nie było to zgodne z prawem - powinno jej zostać przyznane stanowisko dyrektora na okres 5 lat), i kolejnym, po którym dyrektorem została p. Burlińska. Warto wspomnieć, że komisja konkursowa całkowicie zignorowała nie tylko zdanie uczniów lecz także rodziców (czy to nie oni właśnie płacą za utrzymanie szkoły?), nie pozwalając nawet na odczytanie listu wyrażającego ich zdanie podczas posiedzenia. Myślę, że o sytuacji dużo mówi też postawa absolwentów, którzy bezinteresownie zaangażowali się w zbieranie podpisów pod petycją w całej Polsce, m. in. w Gdańsku i w Warszawie. Mam kontakt z obecnymi uczniami vilo, i urzędująca dyrektorka nie tylko wydaje się być zamknięta na dialog z uczniami, ale również przywitała nowy rok szkolny serią absurdalnych zakazów, które interpretuję jako jasny sygnał tego, jak bardzo zależy jej na zaskarbieniu sobie sympatii uczniów.
    już oceniałe(a)ś
    11
    0
    Dla mnie 3 lata spędzone w tym liceum, były najlepsze jakie przeżyłam. Na korytarzach spotkałam wielu wspaniałych ludzi, z którymi cały czas utrzymuję kontakt. Nie było tam niczego, co można nazwać "wyścigiem szczurów". W szkole bardzo często były organizowane dodatkowe zajęcia, przeważnie na naszą prośbę. Nikt nam nigdy nie odmówił, nauczyciele zostawali po godzinach, żeby przekazać nam coś więcej niż jest w programie nauczania. Teraz jestem na 2 roku studiów na Politechnice Warszawskiej, myślę, że lepszego wyboru niż szóstka nie mogłam dokonać, ta szkoła dała mi możliwość rozwijania swoich zainteresowań i myślę, że dzięki niej jestem teraz na najlepszej uczelni technicznej w kraju.
    już oceniałe(a)ś
    5
    2
    Mgr Wojciech Olejniczak to przede wszystkim ciężki do zniesienia, o ogromnym mniemaniu chamski nauczyciel. Szczególnie nie szanuje młodych kobiet nazywając je koniecznym dodatkiem. W latach '90 chlubil się poglądem jakoby kobiety szły na studia tylko po to by wskoczyć komuś do łóżka i znaleźć męża.

    Nie jest ostry. Jest chamski i uczy w głupi pamięciowy sposób. Nauczyciel dla kujonów a nie ludzi myślących.

    VI Lo wspominam jako miejsce dla ludzi sztampowych, niewychylającch się i bardzo skupionych na swoich osobistych celach.
    Cały wolny czas z drobną grupką znajomych staraliśmy się spędzać z uczniami z I LO.

    VI to był koszmar i naprawdę trudny emocjonalnie czas. Trauma. I to mimo dobrych wyników.
    Mimo, że na studia wybrane człowiek dostaje się dzięki WŁASNEJ wiedzy i WŁASNEMU uporowi, szkoła rości sobie prawo do chwalenia się absolwentami, którzy wszystko osiągnęli sami.

    Szkoła mit!
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Z perspektywy swojego ponadczterdziestoletniego życia mogę stwierdzić jedno - szóstka to najgorsze cztery lata mojego dotychczasowego życia. Żeby nie było, że potępiam w "czambuł" - zaowocowało to możliwością obijania się na studiach w przedmiotach mat-fiz bo program studiów został przerobiony w ogólniaku.
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    27 lat temu - matura w VI LO. Jak widać nic się nie zmieniło w klimacie tej szkoły. Za moich czasów połowa ludzi uciekała do innych liceów i ci właśnie wygrali swoje zdrowie, życie, kariery. Źle wspominam tę szkołę, ale to był mój wybór. Nie winię nikogo. Chora ambicja (moja) nie pozwoliła zmienić szkoły. Było, minęło!
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    A ja wspominam moje lata w VI LO bardzo dobrze. Świetni nauczyciele (oczywiście nie wszyscy, bo tak się nie da, ale znakomita większość), fajna młodzież (zainteresowana nie tylko nauką) i dobra atmosfera. Miejsce gdzie zebrali się ludzie którym "chce się". Che się uczyć, chce się pomóc uczniowi, chce się poświęcić trochę czasu i chce zrobić coś więcej niż minimum, dać coś z siebie. Szóstka to szkoła, która dużo wymaga od ucznia, ale też dużo daje. No i oczywiście, poza całą nauką świetnie się bawiliśmy :-) Co do korepetycji, to dla mnie także jest to dziwne zjawisko. Nie wiem, ale kiedyś tego nie było w takich ilościach. Jeżeli ktoś brał korki, to był naprawdę słaby z danego przedmiotu. Dzisiaj znam dzieciaki, które od podstawówki do liceum mają korki z kilku przedmiotów, bo rodzicom nie mieści się w głowie, że dzieciak może być z jakiegoś słabszy. Rano szkoła, potem odrobienie lekcji, potem korepetycje, potem nauka i nastolatek idzie spać po północy, a nawet o drugiej. I nie są to dzieci, które chodzą do VI LO.
    już oceniałe(a)ś
    6
    6