Poznali się w Barcelonie, dzięki Donaldowi Trumpowi. Zaprzyjaźnili i postawili wspólny cel: bez pieniędzy i wielkich przygotowań objechać cały świat. Są na najlepszej drodze, żeby tego dokonać. Właśnie krążą po Filipinach, a towarzyszy im Tomasz Gollob.
Dlaczego to właśnie prezydentowi USA dwaj bydgoszczanie - Sebastian Hennig i Mateusz Matuszewski, zawdzięczają poznanie Wojciecha Malichy z Chociczy pod Jarocinem? W 2011 roku byli wspólnie, wraz z 2,5 tys. młodych biznesmenów z całego świata, na konferencji, podczas której głównym gościem był Trupma. Wygłosił wykład. Bydgoszczanie wywieźli ze spotkania w stolicy Katalonii nie tylko wrażenia z wysłuchania jednego z najsłynniejszych na świecie biznesmenów, ale też nową przyjaźń. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że razem z Wojtkiem wyruszą w objazd świata.
Wojtek podjął decyzję o porzuceniu studiów na Gibraltarze. To jeden z przystanków jego podróży autostopem po Europie. Pojawiła się okazja, by popłynąć jachtem do Brazylii. Zadzwonił do Bydgoszczy, do mamy, i zakomunikował swoją decyzję.
Poza domem był od dwóch lat, kiedy zaprosił do wspólnej podróży Sebastiana. Dwa miesiące później zatrzymywali już samochody na stopa na meksykańskich autostradach. Swoje przygody, nie tylko z Brazylii, ale też Meksyku, opisali w książce Aventura. To bestseller w kategorii literatura podróżnicza.
Po powrocie do Polski spotkali się z kumplem poznanym w Barcelonie, Mateuszem. I spytali, czy nie ma ochoty do nich dołączyć. Zgodził się. W marcu br. siedzieli już we trójkę w kolei transsyberyjskie z Moskwy do Władywostoku. To furtka do 15 krajów Azji, które właśnie objeżdżają.
Z czego utrzymują się podczas wypraw? Z aparatu Polaroid. Robią nim zdjęcia przypadkowo napotkanym przechodniom i sprzedają. Najczęściej po 5 dolarów za sztukę, ale w biedniejszych państwach stawka idzie w dół. Śpią, gdzie noc zastanie. Wczoraj mieli dużo szczęścia - przez kłopoty z samolotem linia lotnicza ufundowała im hotel. Dużo częściej koczują na plażach, stacjach benzynowych, u ludzi poznanych przez internet. Wszystkie przygody spisują, a wspomnienia wydają. Wyszła już jedna książka, w planach są kolejne.
Podczas podróży bardzo dużo fotografują. Zawsze mają ze sobą flagę Bydgoszczy, i robią zdjęcia na jej tle. Po koszmarnym wypadku Tomasza Golloba na biało-czerwonej fladze napisali: "Tomek Gollob nasz bohater". I pokazują ten napis w każdym kolejnym państwie. - To hołd dla mistrza, którego od zawsze podziwialiśmy - mówi Sebastian, którego złapaliśmy w Manili, stolicy Filipin. - Wierzymy, że przez ten drobny gest podniesiemy go na duchu. Serdecznie pozdrawiamy Tomka i całą Bydgoszcz. Nie powiem, kiedy wrócimy, bo zwyczajnie nie wiem. Przed nami jeszcze tysiące kilometrów.
Wszystkie komentarze