O czym mówiła bydgoska ulica (poza polityką) chwilę przed wybuchem stanu wojennego? O kolejkach po dżem w owocowo-warzywnym na Bartodziejach, wódce i kwaszonych ogórkach spod hali targowej i o tym, że pracownicy "zieleni" znów pomylili zwłoki.
To było lato 1982 roku. Zaszczuty przez władzę nastolatek nie mógł znieść życia w Polsce zniewolonej przez opresyjny system. Napisał pożegnalny list do rodziny, którego treść poznaliśmy po blisko 40 latach.
12 grudnia, w przeddzień 40. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, przed kościołem jezuitów w Bydgoszczy odsłonięty został pomnik poświęcony bohaterom "Solidarności" pracowniczej i rolniczej.
W poniedziałek, 13 grudnia przypada 40. rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. O wydarzeniach tamtego czasu opowiada dr inż. Małgorzata Przegalińska, emerytowana nauczycielka akademicka UTP, uczestniczka strajku na bydgoskiej uczelni.
Słowa generała Wojciecha Jaruzelskiego "ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią" zabrzmiały 13 grudnia 1981 r. o godzinie 6 rano. W 39. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego ulicami wielu polskich miast przeszły manifestacje przeciw niszczeniu demokracji i praworządności w Polsce.
Świnia nie była wielka, bo musiała się zmieścić na tylnym siedzeniu małego fiata. Z napisami "Idę na pochód" na jednym boku, i "PZPR" na drugim, paradowała w sercu Bydgoszczy. - Ta akcja dała ludziom w stanie wojennym dużo radości - mówi jej wykonawca Piotr Padzikowski.
- Chcemy przypomnieć tamte wydarzenia i postaci, które dzisiejsi rządzący chcą wymazać z pamięci - podkreśla Małgorzata Maniszewska z bydgoskiego Komitetu Obrony Demokracji. W środę na pl. Wolności manifestacja z okazji 37. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.