- Mam na biurku ofertę od innego przewoźnika na część linii autobusowych i zgodnie z prawem mógłbym ją przyjąć - powiedział na środowej (29 września) sesji rady miasta prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. I tłumaczył, że cięcia w rozkładach od 1 października obejmą ok. 6 proc. dotychczasowych kursów.
"Zmiany planujemy wprowadzać tylko na liniach z mniejszą liczbą pasażerów" - tak bydgoscy drogowcy, a za nimi ratusz, zapowiadali cięcia w komunikacji miejskiej. Opublikowane rozkłady pokazują, że - nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu - kłamali.
Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy zdradził, jakich linii dotkną cięcia od października. Lista budzi zdumienie, bo wśród tych tras z "najmniejszą liczbą pasażerów" jest m.in. autobus nr 59, w sprawie którego mieszkańcy pisali listy, skarżąc się na tłok.
Pomysł drogowców, by ograniczyć kursowanie dwóch linii tramwajowych nie spodobał się bydgoszczanom. Brak w weekendowych rozkładach "jedynki" będzie doskwierał mieszkańcom osiedli po zachodniej stronie miasta, którzy już zaczęli wyrażać swoje niezadowolenie.
Bydgoscy drogowcy kompletnie nie poradzili sobie z kryzysem w komunikacji miejskiej. Uwagi mieszkańców od dawna puszczają mimo uszu. A pozwala im na to prezydent Rafał Bruski, który przymyka oczy na niekompetencję.
- Znowu zrobili to bez ładu i składu, kasa idzie w błoto - tak rozkłady jazdy i organizację komunikacji zastępczej podczas zamknięcia fragmentu torowiska na ul. Fordońskiej w Bydgoszczy ocenia Tymon Myga, który już nie raz, nie dwa punktował błędy drogowców.
Miejskie Zakłady Komunikacyjne w Bydgoszczy opublikowały ostrą ripostę do komunikatu drogowców w sprawie planowanych cięć w bydgoskiej komunikacji miejskiej. "Nagła decyzja ZDMiKP może wymagać zwolnień pracowników w grupie motorniczych" - argumentuje miejska spółka.
Siedem-osiem autobusów MZK nie wyjeżdża średnio na bydgoskie ulice każdego dnia od początku września. To efekt ponad 40 wakatów wśród kierowców. Już wiadomo, że antidotum na te kłopoty mają być cięcia kursów.
Bydgoskie autobusy będą jeździły rzadziej nawet w godzinach szczytu, tramwaj nr 1 w weekendy w ogóle, kilkunastu motorniczych zostanie zwolnionych - to nieoficjalne jeszcze informacje o cięciach w rozkładach, które czekają nas od początku października.
Rozkład jazdy to fikcja, autobusy nagminnie nie wyjeżdżają z zajezdni, pasażerowie jeżdżą stłoczeni jak śledzie w beczce - tak wygląda komunikacja miejska w Bydgoszczy. To efekt wieloletnich zaniedbań ekipy prezydenta Rafała Bruskiego. Odpowiedzialny za tę działkę wiceprezydent Mirosław Kozłowicz już dawno powinien wylecieć, jego pensja lepiej byłaby wykorzystana na brakujących kierowców.
54-letni Piotr Szałkowski został wybrany na prezesa Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy. Stanowisko obejmie 1 października.
Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego w czwartek (1 września) zmienią się rozkłady kilkunastu linii autobusowych w Bydgoszczy. Jedna z tych zmian ma jednak inną przyczynę.
Miejskie Zakłady Komunikacyjne w Bydgoszczy nakazały kierowcom, by w zatokach zatrzymywali się minimum dwa metry za poprzednim autobusem, jeśli taki już tam stoi. - To absurd. Większość z nas nie stosuje się do tego polecenia, bo pasażerowie śpieszący się na przesiadkę by nas zjedli - mówią pracownicy miejskiej spółki.
Trzy osoby zostały na placu boju w walce o fotel prezesa Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy. A załoga zdecydowała, że część kwoty wywalczonej na podwyżki pójdzie na wyrównanie pensji protestujących kierowców i motorniczych.
W sobotnie (30 lipca) popołudnie na ul. Jagiellońskiej w Bydgoszczy wykoleił się tramwaj nr 10 jadący w stronę Fordonu. To spowodowało utrudnienia w ruchu.
Prezydent Bydgoszczy: "Sam wskazałem 40 pracowników do wycięcia". Prezes MZK: "Nie mamy przerostu administracji". Komisja rady miasta: "Wszystko jest OK".
Dodanie słowa "nielegalny" w sprawozdaniu było największym problemem komisji doraźnej rady miasta w sprawie MZK w Bydgoszczy. Dyskusja na ten temat trwała kilkadziesiąt minut. Później już bez świadków postanowili zredagować wnioski i zniknęli na dobre.
Czy wy jesteście normalni? - te słowa bydgoskiej radnej Koalicji Obywatelskiej Justyny Polasik świetnie charakteryzują to, co działo się i nadal dzieje wokół protestu w MZK, choć intencje autorki były inne - wypowiedziała je pod adresem zbuntowanych kierowców i motorniczych.
Wraz z powrotem w piątek (8 lipca) na trasy miejskich autobusów i tramwajów w Bydgoszczy ziściły się korekty w komunikacji miejskiej zaplanowane na te wakacje. Przypomnijmy, co się zmieniło.
- Bezwzględnie wyegzekwujemy od MZK kary za niezrealizowane usługi - zapowiada prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. Trwa lizanie ran po proteście.
Na obsługę zastępczych linii podczas protestu załogi MZK w Bydgoszczy miasto, co zrozumiałe, wydało dużo mniej pieniędzy niż na obsługę normalnych linii, ale przewoźnik zarobił więcej niż zwykle. Co ciekawe, jego kursy nie były objęte karami za niepunktualność i jakość taboru.
Ok. 350 zł średnio podwyżki dla pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy zapisano w protokole uzgodnień po czwartkowym (7 lipca) spotkaniu w ratuszu. Początkowo zabrakło nim podpisu Andrzeja Arndta, związkowca reprezentującego zbuntowanych kierowców i motorniczych. Ale finalnie załoga na zaproponowane warunki się zgodziła.
Radni KO i PiS niezależnie zwrócili się do pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy o powrót do pracy. Tymczasem miasto wzmacnia komunikację zastępczą.
Protestująca załoga MZK w Bydgoszczy zaproponowała, by wyciąć kursy, których spółka nie daje rady zrealizować, ale nie zmniejszać puli pieniędzy na wozokilometry. I to wystarczy na podwyżki. - I tak z braku kierowców te autobusy wypadają z rozkładów - tłumaczą.
Dwa miesiące ma potrwać remont zatoki autobusowej po południowo-zachodniej stronie ronda Jagiellonów w Bydgoszczy. Na razie, gdy z powodu buntu w MZK nie kursują tramwaje, jest mniej odczuwalny dla pasażerów.
Od poniedziałku (4 lipca) zwiększa się częstotliwość kursów na tymczasowych liniach w Bydgoszczy. To efekt sprowadzenia dodatkowych autobusów.
- Bruski do roboty za trzy tysiące złotych - to jedno z haseł wykrzykiwanych podczas niedzielnego (3 lipca) zgromadzenia publicznego na Starym Rynku w Bydgoszczy w sprawie Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. Niestety, wiec poparcia dla protestującej załogi popsuli swoim agresywnym zachowaniem narodowcy.
- Nie da się negocjować z pistoletem przy skroni - mówił tuż po rozpoczęciu protestu do swoich podwładnych prezes MZK w Bydgoszczy Andrzej Wadyński. Teraz to prezydent Rafał Bruski stawia pracowników miejskiej spółki pod ścianą.
- Mamy zawarte dwie umowy na powiększenie taboru, negocjujemy kolejne - powiedział na czwartkowym (30 czerwca) posiedzeniu komisji doraźnej w sprawie MZK prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. Protestujący są gotowi wrócić do pracy, ale bezskutecznie czekają na wolę rozmów ze strony ratusza.
- Jest pan najgorszym prezydentem, jeśli chodzi o komunikację miejską - zwrócił się do rządzącego Bydgoszczą Rafała Bruskiego szef zakładowej organizacji związkowej w MZK Andrzej Arndt. - To wy nieformalnie rządzicie tą spółką, od was zależy, czy upadnie - zwrócił się do załogi miejskiej spółki prezydent.
Bydgoski ratusz szczuje mieszkańców na protestujących kierowców Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. Sytuacja nie jest jednak tak czarno-biała, jak ją przedstawia.
Ludzie wpychają mi się do wozu - mówi kierowca z firmy Express Taxi Bydgoszcz i nie kryje, że od piątku zarabia jeszcze raz tyle co zwykle. - Niech ten strajk trwa - dodaje
W weekend nikt z bydgoskiego ratusza nie skontaktował się z protestującymi pracownikami Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. Dlatego autobusy i tramwaje z szyldem miejskiej spółki w poniedziałek (27 czerwca) nie wyjechały na trasy. I tak będzie, dopóki postulaty załogi nie zostaną spełnione.
Od soboty (25 czerwca) w bydgoskiej komunikacji miejskiej wielkie zmiany. Można zapomnieć o dotychczasowych liniach, drogowcy przygotowali nowe oznaczone literą Z.
Czekają nas kolejne dni w Bydgoszczy bez tramwajów i z okrojoną komunikacją autobusową, bo pracownicy MZK nie doszli do porozumienia z prezydentem Rafałem Bruskim. Jest tylko jeden konkret z ich spotkania - w poniedziałek (27 czerwca) prezes Andrzej Wadyński złoży rezygnację z zajmowanej funkcji.
- Chciałbym dać wam podwyżki, ale nie mam tych pieniędzy - powiedział w piątek (24 czerwca) nad ranem w zajezdni przy ul. Inowrocławskiej w Bydgoszczy prezes Miejskich Zakładów Komunikacyjnych. - To nie wyjeżdżamy - odparli zgodnie kierowcy i motorniczowie. Żądają przede wszystkim odwołania prezesa i 1000 zł podwyżki od czerwca.
W piątek (24 czerwca) nad ranem ma zapaść ostateczna decyzja, czy dojdzie do buntu załogi w Miejskich Zakładach Komunikacyjnych w Bydgoszczy. Jeśli tak się stanie, w dniu zakończenia roku szkolnego tramwaje i autobusy tego przewoźnika nie wyjadą na trasy.
Do czego służy piasek w swingach? Dlaczego sieć trakcyjna ma zygzakowaty kształt? - można było dowiedzieć się podczas sobotniego (18 czerwca) zwiedzania zajezdni tramwajowej w Bydgoszczy. To były jedne z ostatnich wycieczek przed planowaną modernizacją i wyburzeniami.
Choć żar lał się z nieba, mnóstwo osób przewinęło się w sobotę (18 czerwca) przez parking przy bydgoskim Chemiku, by obejrzeć zabytkowe autobusy. Przybyło wielu pasjonatów transportu zbiorowego, ale mnóstwo frajdy miały też dzieci, które mogły siąść za kierownicą zaparkowanych pojazdów z duszą.
Bydgoszcz czeka w blokach startowych na rozstrzygnięcia drugiego Programu Inwestycji Strategicznych w ramach "Polskiego ładu". Jeśli jednak nawet dostanie 65 mln zł, o które złożyła wniosek, wystarczy to tylko na część zaplanowanych prac.
Copyright © Agora SA